piątek, 19 kwietnia, 2024

Nie odchodź Areczku

Pracowałem w firmie, w której dyrektorem placówki był znajomy mojej mamy. Za dzieciaka był dla mnie „wujem” generalnie zatrudnił mnie bez doświadczenia, to miała być moja pierwsza praca.

Dawałem z siebie wszystko, uczyłem się jak mogłem. Szybko dogoniłem w wynikach kolegów, w czymś tam się wyróżniałem. Atmosfera w pracy była trochę jak w szatni chłopców podczas wfu, miało to swoje plusy. Ale były też minusy. Raz przyszedł klient, który był znajomym szefa. I ten znajomy znał skądś moja rodzinę.

Szef chciał być śmieszny i 2m ode mnie naśmiewał się ze mnie że jestem fajtłapa. Zamurowało mnie. Potem zaczął naśmiewać się z mojej rodziny. Wyszedłem na warsztat coś robić, zdusiłem to w sobie. Zrobiłem tego dnia sprzedaż na 5k, jednocześnie pobijając rekord w sprzedaży rowerów elektrycznych.

Jak klient pytał o rower wszyscy wołali mnie. Oczywiście dostałem pochwałę 🙂 Miałem po tej sytuacji tydzień wolnego według grafiku. Po tygodniu przyszedłem i złożyłem wypowiedzenie.

Byłem namawiany pół godziny, na początku wielce przepraszał za to. Potem jako „przyjaciel” zaproponował mi, żebym chociaż chwile dłużej popracował i sobie cos znalazł.

Powiedziałem, że zostaje tylko na okres wypowiedzenia, nie mam zastępczej pracy i mam to w dupie. Zamknął się w sobie, po prostu nie miał rak do pracy i się obudził jak zaczął palić mu się grunt.

Prawie rok narzekania na mnie, a podczas tej rozmowy nagle stałem się kluczowym pracownikiem z obietnicą podwyżki

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE