piątek, 19 kwietnia, 2024

Agresywny szef furiat

Pracuję a w zasadzie pracowałem w stolarni. Szef – agresywny, przemocowy człowiek, który za swoje błędy w sztuce stolarskiej (czyli próbowanie zrobienia czegoś szybciej i taniej) wyżywa się na deskach, gotowych drzwiach, oknach, maszynach, elektronarzędziach i oczywiście na pracownikach. Jak każdy Janusz dokłada do interesu i kilka razy w miesiącu zamyka zakład.

Wczoraj czara goryczy się przelała a miarka się przebrała. Od kilku dni jestem sam ze starszym stolarzem (70 lat, pan był w poniedziałek na szczepieniu i we wtorek bardzo go bolała ręka) oraz z szefem. Kiedy już w trójkę przytargaliśmy z lakierni ogromną ościeżnicę celem jej oszklenia i okucia okazało się, że jeden pionowy ramiak ma inny kolor (może wina podkładu, albo dobrania złej farby nawierzchniowej do danego podkładu i gatunku drewna). Zaczęły się jazdy. Nerwy.

Szef wziął kratkę, która miała być razem z szybą, kazał mi teraz szybko natychmiast zabrać karton od niej i wynieść do drugiej hali na kobyłki. W nerwach metalowa kratka mu spadła, on zaczął nią oraz metalowymi kobyłkami szarpać i rzucać, także w moim kierunku (a stałem z nim ramię w ramię).

Uciekłem na drugą halę. Ten wrócił i natychmiast kazał wynieść ościeżnicę na lakiernię. Powiedziałem grzecznie, że w komorze jest skrzydło i nie będziemy mieli gdzie jej położyć. Dostałem wulgarny op**rdziel, że czego stoję i nic nie robię. Spytałem, czy w takim razie sam mam targać wielkie skrzydło.

Zaczął się rzucać, że jest drugi stolarz (on się nie odzywał – syndrom sztokholmski).

Zaczęły się wulgarne jazdy, że jestem niewydajny, że przychodzę 5 minut przed rozpoczęciem (poprawiłem go, że 10) i wychodzę 3 minuty po fajrancie. Spytałem go kto mi za to zapłaci. Odparł, że on. (Nigdy nie płacił wymaganej stawki za nadgodziny). Powiedziałem, że jak jest potrzeba to niech mówi. Ale w praktyce my za dnia nie mamy co robić i czasem dosłownie odkurzamy ściany i sufit.

Następnie zaczął mnie obwiniać o klejenie dębowych lamelek cały poniedziałek (za to był odpowiedzialny ten starszy stolarz a czas prasowania dla tego kleju wynosił 300 minut). Spytałem, dlaczego to rozpatruje w kategorii winy, przecież proces technologiczny zajmuje tyle czasu i koniec. Ten dalej rzucał oskarżeniami w moim kierunku i fakt, że przypomniałem mu, że jest nas mało i kolega jest na operacji powoduje, że nie jesteśmy w stanie spełnić oczekiwań. Nie dotarło.

Dalej wulgaryzmy.

Powiedziałem, że nie będę tolerował jego agresji i przemocy w moim kierunku. Kilka razy. Powiedział, że jak się nie podoba to do widzenia, na co odparłem, że idę na lekarskie, bo mój stan od dawna tego wymaga. To było jak płachta na byka. Wpadł w szał.

JAKIE LEKARSKIE?!

Normalne. Idę do lekarza. Poszedłem do szatni, spakowałem się i wychodząc powiedziałem, żeby na 9 sierpnia przygotował świadectwo pracy i że dziękuję za współpracę. Odparł, że on mi nie dziękuje i nie mam po co wracać. Zanim zamknąłem drzwi powiedział, że wpisze mi opuszczenie stanowiska i naganę.

Powiedziałem mu, żeby mnie nie straszył. Usłyszałem „jak ci zaraz wpierdolę…” i zobaczyłem, że biegnie. Wsiadłem do samochodu, ten przyleciał. Uchyliłem szybę i powiedziałem, że od 3 tygodni mam problem z nogami. Ten kazał mi jechać do psychiatry.

Pojechałem prosto do Państwowej Inspekcji Pracy a następnie do lekarza.

Było jeszcze wiele wątków, słów, ale w nerwach ciężko to zapamiętać.

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE