czwartek, 18 kwietnia, 2024
Strona głównaNewsyBył wyzyskiwany przez 3 lata – teraz pracodawca zapłaci krocie za nadgodziny...

Był wyzyskiwany przez 3 lata – teraz pracodawca zapłaci krocie za nadgodziny z odsetkami – jest wyrok sądu w Toruniu

Wyzysk pracowników, praca w godzinach nadliczbowych, świątecznych i nocnych, za które nikt nie płaci? To się bardzo często zdarza w wielu miejscach w Polsce. Jednak wielu pracowników milczy i pokornie znosi takie jawne poniżenie. Pan Jakub (imię zmienione) odważył się pozwać swojego byłego pracodawcę do sądu pracy i wygrał, teraz właściciel stacji paliw, musi mu zapłacić ponad 50 tys. zł wraz z odsetkami ustawowymi. To bezprecedensowa sprawa i pokazuje, że pracownik może walczyć o swoje prawa.

Jak wyglądałam sytuacja?

Pan Jakub był zatrudniony jako kierownik na stacji paliw w niewielkiej miejscowości nieopodal Torunia. Był odpowiedzialny m.in. za zapewnienie ciągłości działania stacji, jego pracodawcy nie interesowały braki kadrowe. W związku z tym, gdy brakowało rąk do pracy, Pan Jakub po skończeniu swoich obowiązków kierowniczych stawał na kasie, nalewał paliwo, czy nawet sprzątał. Często musiał pracować w godzinach nocnych i w święta, a jego dni pracy były wielogodzinne.

Biegły wyliczył, że przez trzy lata pracy Pan Jakub przepracował prawie tysiąc nadgodzin. Okazuje się, że bywały miesiące, w których darmowych nadgodzin było nawet 70, jednak nigdy za żadną, nawet nocną nie otrzymał zapłaty.

Stacja, na której pracował Pan Jakub przez dłuższy czas należała do dużego, europejskiego koncernu paliwowego, jednak w pewnym momencie przejęła ją lokalna spółka hotelowa i to właśnie ona została pozwana.

Ilość pracy na stacji była bardzo duża, zajęcie było od rana do wieczora, w dni powszednie, weekendy i wszystkie święta. Właściciel nie zwracał większej uwagi na zgłaszanie braków w personelu. To do zadań kierownika należało zapewnienie ciągłości działania stacji i dopilnowanie wyrobienia norm, inaczej nie było mowy o żadnej premii, a system wynagradzania był tak skonstruowany, że pensje zasadnicze były niskie, więc każdemu pracownikowi na tej premii zależało. Również kierownikowi, który mimo dużej odpowiedzialności otrzymywał pensję w wysokości maksymalnie 3,9 tys. zł brutto miesięcznie.

Pan Jakub miał obowiązek każdorazowego zastępowania pracowników, gdy brali urlop, zgłaszali niezdolność do pracy czy rezygnację z niej. Przejmował więc obowiązki, aby zapewnić ciągłość działania stacji, co systematycznie skutkowało koniecznością pracy w godzinach nadliczbowych, za co nigdy nie otrzymał żadnego dodatkowego wynagrodzenia.

Pracodawca doskonale wiedział, że Pan Jakub wyrabiał nadgodziny o świcie, wieczorami, nocami, w dni powszednie, świąteczne. Po wykonaniu obowiązków kierowniczych w biurze, stawał na kasie, obsługiwał sklep, nalewał do baków i sprzątał. Robił wszystko do czego brakowało aktualnie rąk.

Pozew dla pracodawcy

Składają pozew przeciwko pracodawcy Pan Jakub wyliczył, że od początku 2017 do końca 2019 roku przepracował za darmo łącznie 825 nadgodzin, jednak nie ujął w tym 4-miesięcznego okresu, który nie był ewidencjonowany w czasie pracy. Biegły wyliczył, że łącznie tych nadgodzin było około tysiąca. Ma to dokładnie takie przełożenie, jakby w każdym miesiącu pracował on przez jeden tydzień całkowicie za darmo.

Obrona pozwanego pracodawcy przedstawiła oficjalną dokumentację czasu pracy i obstawała przy tym, że Pan Jakub pracował po 8 godzin dziennie, a jeśli nawet czasem więcej, to nigdy nie wnioskował o te nadgodziny. Jednak to, ile rzeczywiście pracował Pan Jakub i na jakich stanowiskach, zostało potwierdzone w sądzie przez świadków. Dodatkowo pomocna okazała się karta magnetyczna (elektroniczna ewidencja czasu pracy), która rejestrowała obecność mężczyzny na stacji paliw.

Sąd w uzasadnieniu wyroku wskazał, że ciężko uwierzyć, że Pan Jakub pojawiał się na stacji o godzinie 5:30, co było wskazane przez kartę, jedynie aby tam bezczynnie posiedzieć i poczekać na rozpoczęcie zmiany.

Właściciel stacji próbował obciążyć Pana Jakuba winą za pracę w godzinach nadliczbowych. Pojawiło się bowiem stwierdzenie, że jako kierownik nie potrafił zapewnić obsady stanowisk pracy. Jednak ta argumentacja nie była przekonująca dla sądu. Sędzia wskazała, że powód mógł jedynie prowadzić rozmowy kwalifikacyjne, z czego się wywiązywał, na stacji wisiała informacja o poszukiwaniu pracowników. Jednak to nie on zawierał umowy o prace więc niedobory kadrowe nie mogą go obciążać.

Do zapłacenia 50 tys. zł i odsetki

Na mocy ogłoszonego przez Sąd Rejonowy w Toruniu wyroku pracodawca ma zapłacić Panu Jakubowi ponad 50 tys. zł wraz z odsetkami ustawowymi liczonymi od 2017 roku – wszystko to tytułem zapłaty za pracę w godzinach nadliczbowych przez 3 lata. Ponadto biegły pomógł obliczyć należne wynagrodzenie za pracę w godzinach nocnych i w dni świąteczne.

Ponadto w wyroku odnotowano:

„Sąd nakazał pobrać od pozwanego jako strony przegrywającej postępowanie opłatę od pozwu, od uiszczenia której powód był zwolniony na mocy ustawy mając na uwadze pełną wartość przedmiotu sporu (to jest 49.999 zł razy 5 proc. czyli 2500 zł po zaokrągleniu), koszty biegłego 3.030zł i świadka 152,31 zł”

Wyrok został opublikowany 16 sierpnia i oznaczony jako nieprawomocny.

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE