Po niecałych czterech miesiącach chorobowego (złamanie kości śródstopia) poczęstował mnie stwierdzeniem „Prawie pół roku na chorobowym. Raka by wyleczył”.
Dodam, iż chorobowe było efektem wypadku przy pracy, w dodatku za granicą, a ja żeby szef miał mniej problemów wróciłem z tą swoją złamaną nogą 600 km z Węgier i dopiero w Polsce, po odstawieniu auta na bazę udałem się na prześwietlenie.
Po powrocie z chorobowego wszystkie moje prywatne rzeczy z auta leżały ogólnodostępne na zmazanej palecie w warsztacie mechanicznym.
Jak się okazało leżaly tak przez 3 miesiące, bo auto kusi jeździć, a o tym, żeby wysłać SMS’a żeby ktoś ode mnie po nie podskoczył nikt nie pomyślał
600km ze złamaną nogą żeby szef nie miał problemów, to się dziwie że w ogóle jakieś rzeczy odzyskałeś. Nie no masakra serio, głupota, i twoja chyba bardziej niż szefa.