W firmie pracowałem 7 lat przychodząc, do niej posiadała poloneza i odrobinę sprzętu, pracowałem ciężko 3 lata beż l4 beż dnia wolnego, chyba że szedłem do lekarza (nie po L a po leki i rura do roboty) później zaufano mi i przejąłem stery.
Zatrudniliśmy 4 osoby a sam zostałem dyrektorem technicznym, sprowadziłem do firmy sporo sprzętu z własnej kasy co pozwoliło nam się dobrze rozwinąć, namówiłem szefa na 1 leasing potem 2 i 3 na wszystkim firma zarabiała i spłaciła leasing.
Obroty po 7 latach mojej pracy wzrosły o 300% a firma startowała w przetargach na ponad milion zł. Co uwierzcie dla prywaciarza bardzo duży sukces. Mieliśmy tyle pracy, że pracowałem tak beż wakacji urlopu lub innego odpoczynku, a szef w tym czasie wybudował dom beż kredytu na full wypasie.
Do rzeczy, gdy w końcu chciałem odpocząć i poprosiłem o 2 tygodnie urlopu nie zgodził się tłumacząc, że on wyjeżdża a ktoś musi trzymać ten bajzel, myślę SB okey jakoś jeszcze przetrwam, ale gdy dowiedziałem się, że wysyłając mnie w delegacje d*pczy moja narzeczona to był koniec, złożyłem wypowiedzenie i zażądałem natychmiastowego urlopu, moje zdziwienie zaczęło się wtedy jak zobaczyłem moje świadectwo pracy na nim było mnóstwo urlopu, którego nigdy nie wybrałem ani nie otrzymałem za niego pieniędzy.
Karma wróciła okazało się wystarczyło 8 miesięcy a firma zaczęła się walić, kary za nie wykonanie przetargów problem z ludźmi i w ogóle dziś po półtora od ostatniego wydarzenia firma jest zamknięta na domie wisi komornik a samochody i sprzęt już dawno są zabrane i zlicytowane. Karma !
