piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaPiekielni szefowieHistoria nie o Januszu-właścicielu, a o Januszu-kierowniku

Historia nie o Januszu-właścicielu, a o Januszu-kierowniku

Pewnego dnia przeniosłem się z korpo banku do placówki partnerskiej innego. Powód? Lepszy hajs. Pensja oczywiście minimalna, ale w tej branży zarabia się na prowizjach, a te były bardzo duże. Serio, jak liczyłem ile od sprzedanego kredytu dostawał szef i ile mi z tego oddawał, to wychodziło, że zabieram jakieś 70%, imo całkiem uczciwie.

W zamian oprócz sprzedaży miałem zajmować się też kasą. Robienie przelewów, zakładanie kont, wpłaty, wypłaty itd. Kierownikiem był pan, nazwijmy go Zbysław.

Zbysław jako młody i ambitny Janusz ubzdurał sobie zasadę, zgodnie z którą pracownicy mieli sobie wzajemnie nie pomagać. Czemu? Bo on wszystko ogarnie! On tu jest wielki pan kierownik i on nam będzie pomagał, jak nie będziemy czegoś wiedzieli. No i pewnego dnia przyszła weryfikacja tej jego pomocy:

Ja: Zbysław! Ej, bo tu mam stówę za dużo w kasie, weź pomóż.

Zbysław coś mruknął i fuknął o historii operacji i przeliczeniu jeszcze raz, tak jakbym nie zrobił tego w pierwszej kolejności trzy razy xD No nic, kiero dalej zajęty archiwizacją. Myślę sobie „ok, nie będę mu przeszkadzał i poproszę kogoś innego”.

Pracowałem wtedy od dwóch miesięcy, a to była moja pierwsza robota w której oprócz wciskania kredytów obsługiwałem klienta indywidualnego. Wołam więc dziewczynę, która siedziała w naszym Januszexie ponad rok i akurat nie miała dużo pracy.

Zbysław nadstawił uszu słysząc moje wołanie. Dziewczyna chciała do mnie podejść, a on jak się nie zerwał na równe nogi, zatrzymał ją dosłownie ręką i mówi ostro, że on pomoże, on ogarnie, tylko skończy archiwizację. Kij z tym, że ostatecznie ona to ogarniała i zajęło jej dwa kliknięcia, ale no xD

Nadmiar kasy to gorzej niż niedobór. Czemu? Bo najprawdopodobniej oznacza to, że kasjer przyjął jakiś hajs i nie zaksięgował go na koncie klienta. Żeby to odkręcić trzeba było drogą dedukcji dochodzić, który to klient, dzwonić do niego i prosić o przyjście do banku, żeby podpisał się na brakujących dokumentach, no syfu w ciul. W moim przypadku okazało się, że po prostu przy zasilaniu sejfu rano pomyliłem się o stówę, więc luzik.

W każdym razie siedzę. Pocę się ze stresu, liczę dziesiąty raz kasę i ciągle ta stówa nie wychodzi. Wspominałem, że mam chore serce? Zbysławowi tak, a mimo tej ewidentnie stresującej ponad normę sytuacji siedział, robił jak żółw archiwizację, nikomu nie pozwalał do mnie podejść i choćby rzucić okiem. Nie, nie… On sam ogarnie, tylko skończy.

No cóż… Ja szybciej skończyłem, konkretnie to moja pikawa już nie wytrzymała. Pamiętam jak mówię, że muszę się napić, potem, że opieram się o ścianę na zapleczu, wchodzi znajoma, prowadzi mnie do kuchni i robi melisę. Drugi kasjer podaje mi ampułkę z magnezem.

Skończyłem na SORze, L4 cały miesiąc. Nigdy nie wróciłem już do pracy w sprzedaży, bo w sumie tydzień po moim odejściu na chorobowe korpo kazało szefowi pakować manatki.

Uznałem to za znak z nieba.

Zostały mi tylko wspomnienia i bordowy służbowy krawat…

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE