piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaPiekielni szefowieJanuszex w branży wykończeniowej

Januszex w branży wykończeniowej

Z mojego własnego doświadczenia 2019 rok, firma to [nazwa wycięta], branża wykończenia wnętrz w jednym z mieszkań przy warszawskim mordorze. (chcecie to wykropkujcie firmę ale to na 100% autentyk nie zapomnę tych jaj chyba nigdy)

Relacja z 3 tygodni pracy, po których nawiałem w diabły

Najpierw do przyniesienia…. zaświadczenie o niekaralności (pierwsze słyszałem o czymś takim w budowlance)

Niemal wszystkie sprzęty w firmie to zdezelowane badziewia w większości z marketów. Właściciel naciskał na jednego z pracowników, żeby swoje przynosił (a ten przynosił, ale się oczywiście wkurzał jak inni je brali – oczywiście nie dostawał za to złamanego grosza)

Narzędzia firmowe:

Młotowiertarka (makity) z wyrobioną głowicą, której wiertła tak telepały, że wiercąc dziury pod kołek 8 trzeba było zakładać wiertło rozmiar 5

Polerka do gładzi – jakiś czerwony no name. Ukrainiec się rozpędził ze szlifowaniem a tu nagle silnik zap. jak w scigaczu – tarcza ścierająca stoi, Ukrainiec stoi i nie wie co się dzieje. Strzeliło plastikowe mocowanie tarczy.

Żyrafa do sufitów – kolejny no name – nie dość, że ważyła prawie 7 kg to jeszcze łożyska wyrobione tak, że wyżarło podłużne dziury, zamiast szlifować – tak tarczą telepało po włączeniu tylko sufit nią uszkodziłem.

Klient sobie zażyczył podwieszenie sufitu w korytarzu – zamiast na profilach do g-k to na szkielecie spawanym z kształtowników hutniczych. Zrobiono to, tyle że trwało to ponad tydzień – najpierw Ukraińcy przykręcili to tak, że podłączyli całość do prądu (uszkadzając w ścianie kabel fazy wkrętem) i który jednego pracownika poraził, że mało go nie zabiło jak trzymając tą konstrukcję przy przykręcaniu od dołu nagle puścił ją zeskakując z drabiny (ten „szkielet” ważył prawie 50 kg)

Pracownik się rozchorował na chyba jelitówkę. Po prostu puścił pawia w łazience obok kibla i wyszedł. Ślad po rzygach czekał aż właściciel wyzdrowieje i wróci go posprzątać (a klient co 3 dzień wpadał na budowę)

Szefunio poza firmą a część pracowników sobie od czasu do czasu kimała. Przynajmniej palili na balkonie.

Remont rozpoczęty w maju a w listopadzie dopiero kładziono gładzie i podwieszano g-k

Nie dość, że umowę trzeba było spisywać 2 razy z powodu błędów to i ta sama zdolna księgowo/kadrowa pracująca dla tej firmy wysłała do wcześniejszego pracodawcy pit (wzięła dane firmy z aktualnego jeszcze zaświadczenia lekarskiego wystawionego na wniosek wcześniejszego pracodawcy).
Tamten zadzwonił po nowym roku, że po co gadam innym, że u niego pracowałem (złamanie ustawy RODO – kara do 5 mln. zł.)

Agregat malarski (markowy był, ale nie pamiętam co za producent) – miał on zestaw starych dyszy co lubiły czasem smarknąć farbą, zamiast ją rozpylać. Zmiana na nowe tańsze dysze pogorszyła tylko sprawę – sufity i część ścian do dokończenia wałkiem.

Ile to mieszkanie wykańczali to nie wiem, ale 3 tygodnie pracy tam mi wystarczyły

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE