Piękna lecznica w podwarszawskiej wiosce 😃 Umowa o wiekopomne dzieło oczywiście. Jestem z tego pokolenia, któremu wmawiano, że na początku trzeba zapitalać żeby coś osiągnąć więc i zapitalałem. A zmiany w pracy były przeróżne, czasem 12, czasem 24, a czasem 60h 🙂 całe szczęście nieopodal była budka z żarciem, a na siłownie na którą miałem karnet chodziłem się kąpać.
Szefowa typowy tyran, korpobabka, która znała te wszystkie sztuczki, których wtedy nie znałem ja. Byłem najmłodszy w zespole więc ciężko było znaleźć punkt odniesienia.
Dodatkowo izolacja – sam na wiosce w wynajmowanym pokoju, a w około 20 wschodnich budowlańców. Teraz gdy patrzę na to z perspektywy czasu to łapię się za głowę.
Kiedyś na takim dyżurze zemdlałem na nocy (na nocy jesteś sam) i wyrżnąłem głową w szafkę, a w stopie zerwałem torebkę stawową. Dostałem wtedy 1 kulę nad ranem, by dokończyć dyżur, czułem się jak doktor House. Prześwietlenie zrobiłem w pracy, zdiagnozował mnie kolega ortopeda od psiaków.
Telefony głuche w nocy o różnych godzinach i dyszenie do słuchawki – to tylko szefowa sprawdzała, czy czasem nie śpisz w nocy 😃 bo gdy poruszono tą sprawę na zebranie przy niej z informacją, że chyba pójdziemy na policję to telefony ustały.
W drugim oddziale tego pi*rdolnika w którym pracowałem w zimę wysiadło grzanie i musiałem spędzić w moim fartuszku 24h – piękne czasy.
Rozliczanie było zawsze pod koniec miesiąca z kartką ile przerobiłeś etatu, do dwóch miejsc po przecinku. Mój rekord to 2,45.
Mobbing, rozmowy pseudonaprawcze, rotacja pracowników o 90% w skali co 3-5 miesięcy.
Raz usłyszałem, że mam nikłą wiedzę, więc musiałem pracować pół etatu jako lekarz, a drugie pół jako technik – oczywiście wypłata byla odpowiednio zredukowana bo etat wyliczany był z technicznej pensji.
Smutek i depresja jednym słowem, wypalenie zawodowe level hard, kiedy tak naprawdę nawet jeszcze nie zacząłem pracować na serio 🙂
Wyobraźcie sobie ze ktos was traktuje jak śmiecia a ty się po latach tłumaczysz że myślałeś że to normalka bo to jedna z pierwszych prac czy wmówiono ci kult zapie***lania XDDD tu nie chodzi o doświadczenie czy wiedzę za zakresu kodeksu pracy a o logiczne myślenie i poczucie własnej wartości. Podsumowując, nie żal mi ciebie. Żal mi wszystkich innych kolejnych po tobie bo zapewne tego syfu nigdzie nie zgłosiłeś….
Chyba właśnie kończę pracę w tym samym miejscu 🙂 i jakoś tak mocno przypomina przynajmniej część mojej historii