W roku ok 2010 pracowałem w małej stolarni w sąsiednim mieście.
Była to typowa stolarnia u Janusza. Na piłach brak jakiejkolwiek osłony, W apteczce trociny, przyrządy do cięcia robione samemu z drewna.
Szef był strasznie nerwowym. Każde złe słowo czy wykonanie pracy kończyło się wyzwiskami i ubliżaniem zwłaszcza kobietom, które składały drewniane elementy.
Wypłaty to najniższa krajowa a reszta do koperty (a i tego była bardzo mało).
Pieniędzy nigdy nie było na czas, mimo że w umowie było do 10.
Czasem na wypłatę dali 100 zł czasem nic i trzeba było czekać tydzień a nawet i trzy tygodnie.
Któregoś razu brakowało mi już pieniędzy na paliwo na dojazdy do pracy (a jeździły ze mną jeszcze 2 kobiety) więc poszedłem do szefa i powiedziałem, że nie ma mnie jutro w pracy, bo nie mam paliwa. Po ok 2 h przyszedł do mnie i dał mi 20 zł w 1 i 2 złotówkach z zapytaniem, czy mi starczy. Śmialiśmy się, że mam auto na żetony 🙂
Umiałem obsłużyć wszystkie maszyny, ale głównie pracowałem na jednej.
Jednego dnia jak się z nim pokłóciłem to postanowił dać mi inna pracę a na mojej maszynie postawił dwie kobiety z których jedna chciała się uczyć. Oczywiście zniszczyła 90% materiału z grubej sklejki. Po ok godzinie przyszedł i powiedział tylko „wróć tam”.
Pewnego dnia gdy koledze piła ucięła kawałem kciuka to w apteczce były tylko trociny.
Doszło do tego, że żaden dostawca nie chciał go zaopatrywać w drewno. Więc wymyślił, że kupi pnie drzew od leśniczego i pojedziemy po nie do lasu, co też zrobiliśmy. Do pocięcia na deski prowizorycznie majster uzbroił duża nigdy nieużywaną piłę taśmową. Po odmówieniu pracy na niej postanowiłem złożyć wypowiedzenie i od razu L4, że w tym czasie nie zmuszą mnie do tej pracy.