czwartek, 18 kwietnia, 2024

Historia z korpo

Ostatni rok studiów. Po 6 latach w handlu branża w której pracowałem napotkała spore komplikacje prawne i w ciągu roku większość firm nagle zaliczyła przynajmniej 60% spadki.

Będąc młodym i głupim postanowiłem całkowicie się przebranżowić i skuszony „prestiżem” Big4 wylądowałem na praktykach audytu zewnętrznego.

Pierwsze miesiące – sielanka, która z perspektywy czasu okazała się zgubna. Jako stażyści, zamiast się uczyć co faktycznie będziemy mieli robić, zostaliśmy rzuceni na kilka ogólnych szkoleń w sumie o niczym i przez pierwsze 2-3 miesiące w zasadzie nic ambitnego nie robiliśmy. Co pamiętam do dziś, na pierwszych kilku projektach starałem się dowiedzieć jaki jest zakres obowiązków na moim stanowisku. Dość jasno mi powiedziano, że jednego konkretnego procesu wręcz nie mogę ruszać, ze względów bezpieczeństwa, aż do seniora (2-3 lata down the road)*.

Gdy nastąpił „busy season” styczeń – kwiecień, prawdziwa struktura korporacji ukazała się w pełnej okazałości. 30% kadry to managerowie, 50-60% kadry to stażyści i juniorzy, a jedynie 10-20% to faktyczni specjaliści, którzy wiedzieli, co robią, ale którzy też mieli między innymi mną kierować. Problem w tym, że nikt nie miał faktycznie czasu przekazywać wiedzy, bo 12-16h pracy w tym okresie to była norma (unormowana „zrównoważonym czasem pracy” – nadgodziny się nie liczą, możesz je odebrać 1:1 w okresie letnim <tylko większość stażystów nigdy go nie doczekała**>).

* W samym środku sezonu zostałem wrzucony do projektu nad klientem, z którym nigdy nie pracowałem, a dodatkowo, który wymagał innej metodyki niż standardowy. Miałem kontynuować pracę po osobie, która robotę życia z dnia na dzień. Oczekiwano ode mnie, że ruszę od razu, mimo że zapoznanie się z dotychczasową pracą wymagało ode mnie zarwania nocki (pierwszy raz w życiu przepracowałem 36h ciągiem, nie była to praca ochroniarza gdzie można się zdrzemnąć, a każdy przecinek liczył się w tysiącach PLN potencjalnych strat).

** Na tym samym procesie okazało się, że między innymi mam przeprowadzić wspomniany proces wysokiego ryzyka, którego wcześniej nawet na oczy nie widziałem. Gdy poprosiłem team leads o pomoc zostałem zjechany jak bura suka, że jak to pracuje 4 miesiące i tego nie umiem 🤡 skończyło się kolejnymi „nadgodzinami” i czytaniem kilkuset stronicowego omówienia do 5 nad ranem.

Na zakończenie – informacje o przedłużeniu współpracy mieliśmy dostać na 2-3 tygodniem przed końcem praktyk (które trwały do końca maja). Mimo wielu maili z przypomnieniem dostałem propozycję w przedostatnim dniu. Byli zszokowani, że już miałem inne stanowisko dogadane i to za lepszą stawkę. Przez kolejny miesiąc podjęli kilka prób zgarnięcia mnie z powrotem po okresie próbnym, ale jedynie wyrównując propozycję finansową, bez przebitki.

Absolutnie zero zdziwienia, dlaczego drzwi obrotowych nie trzeba było oliwić.

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE