Pomimo młodego wieku zdarzyłam już trochę popracować i w sumie każda praca była dla jakiegoś janusza.
Przedstawiam wam moja pierwsza w życiu prace:
Mała pizzeria i lodziarnia we Wiedniu. Do moich zadań należało: odbieranie zamówień telefonicznych, przyjmowanie zamówień online, kelnerowanie, kasa, przygotowywanie lodów i mycie naczyń. Tez sprzątanie do pewnego poziomu. Jako że byłam nowa w kraju i nigdy nie pracowałam to sama praca nie była aż tak zła.
Pierwsze 2 tyg pracowałam za 5€ za godzinę, oczywiście na czarno.
Po 2 tyg „próbnych” stawka wzrosła do 7€/h brak umowy, kasa do ręki pod koniec zmiany, zameldowanie na 4h tyg, w razie gdyby kontrola była, nie wolno było brać napiwków. Nie znałam się na stawkach i mój móżdżek walutował to wtedy na pln i wydawało mi się że jest super xD
Mama mi próbowała wyjaśnić ze ta stawka nie jest spoko i ze on w sumie na mnie mega oszczędza i powinnam dostać więcej.
Poszłam do niego, by powiedzieć że chce więcej hajsu za moja prace to mówił ze ja dostaje więcej niż ludzie którzy pracują na etacie, bo on obejmuje opłaty typu podatek i ubezpieczenie i ja niemusze nic pokrywać, wiec jestem mocno na plusie. Ja głupia uwierzyłam xDD
Dopiero ogarnęłam ze mnie mocno wkręcał jak zaczęłam prace w McDonaldzie, gdzie i tak już dostawałam najniższą możliwą wypłatę a netto było dalej więcej na h niż on mi płacił xDDDD
Dodatkowo w Austrii dostaje się 14 wypłat rocznie, a jak się o podwójną wypłatę na wakacje pytałam (w sensie czy mi więcej zapłaci) to dalej zaczął ze swoja wymówka ze ja zarabiam więcej niż bym gdzie indziej dostawała xD
Btw. Przy tylu h, na jakie on mnie zameldował to żadnego podatku nie musiał płacić, wiec tu tez zmyślał xD