sobota, 10 lutego, 2024
Strona głównaPiekielni szefowieNapad na biuro i świadectwo pracy

Napad na biuro i świadectwo pracy

To i ja podzielę się z Wami historią z którą miałem do czynienia – mimo że minęło już prawie 10 lat od tego czasu. Pracowałem w tym czasie za granicą a moja żona w pewnym biurze pewnego „pracodawcy” w PL juz kilka lat w jednej z małych miejscowości tzn. takiej, gdzie będąc na skraju jednej strony miejscowości puszczając bąka to z drugiej strony już wszyscy wiedzieli kto i co. Ale to nie ważne. Traf chciał, że została w tym biurze napadnięta i obrabowana (pracowała sama).

Po długim weekendzie miały być wypłaty dla pracowników, ale pieniędzy wiele wtedy jakoś nie było, bo właściciel nie przyniósł wtedy do biura czy jakoś tak. Okazało się, że napadu dokonał jakiś pociotek właściciela – w każdym razie policja go zatrzymała tego samego dnia bo gościa ktoś „sprzedał”, a przynajmniej tak tłumaczył policjant w sądzie. Były teksty od „Janusza” żeby się zastanowiła, bo to dobry chłopak itd. Po poruszeniu tematu i rozmowie z prowadzącym sprawę temat ze strony Janusza ucichł.

Podejrzewam, że po wezwaniu na komendę i przesłuchaniu chyba do śmiechu już Januszowi mu nie było. Na info o pomyśleniu zatrudnienia kogoś nawet na staż żeby nie być samej z pieniędzmi – żona usłyszała, że nie ma takiej opcji. Zjechałem z zagranicy, bo sprawa ciągnęła się pół roku, gościa wypuścili – a i nie chciałem zostawiać żony samej. W sumie sama sprawa ciągnęła się z odwołaniami ponad 6 lat jak nie dłużej – ale mniejsza o to.

W międzyczasie (około pół roku od zdarzenia) trzech z podwykonawców/pracowników otwierało swoje własne konkurencyjne biuro (spółkę) i zaproponował mojej żonie poprowadzenie biura i tworzenia firmy od podstaw. Atmosfera i tak była do bani, więc czemu nie. Nikt nie pomyślał jeszcze, że znając jednego Janusza można poznać jeszcze większego – ale o tym dalej będzie. Ja w tym czasie znalazłem sobie pracę tu na miejscu.

Na utworzenie stanowiska pracy kolejny Janusz wziął dotację z PUP. Trzeba było poręczyciela – oczywiście poręczyłem, bo w sumie czemu nie jeśli to mogło pomóc żonie. Dostała wtedy najniższą krajową na start, bo firma startuje itd. No ok, może będzie lepiej to wtedy będzie myślała o jakichś podwyżkach. Miała mieć płacone do ostatniego dnia miesiąca. Na początku firma jakoś ciągnęła, ale chyba współwłaściciele przeinwestowali bo gotówki zaczynało brakować.

Kazali żonie „odbierać sobie samej” wypłatę jak ktoś przyjdzie wpłacić pieniądze do biura. Trwało tak może kilka miesięcy dopóki dwóch z trzech współwłaścicieli chyba przejrzało na oczy i dało sobie spokój odchodząc ze spółki. Niestety dla ostatniego właściciela dotacje, które były brane na rozwój firmy były brane na spółkę – forma firmy (o ile dobrze pamiętam) musiała być zachowana, więc do spółki weszła żona właściciela (a wraz z nią jej „mamusia”). I zaczęło się – to źle, tamto nie tak itd – zwłaszcza nie mając pojęcia o danej profesji firmy. Tak dali popalić żonie przez miesiąc, że żona miała tiki nerwowe jak miała iść do pracy. Pamiętam jak zadzwoniła z płaczem, że ma przeszkolić siostrę żony szefa i będą musieli ją zwolnić bo owej siostrze gdzieś „nie przedłużyli umowy” i będzie na jej miejsce. Ok. Trudno.

Wiadomo już było skąd taki był nacisk. Tak się złożyło, że było już tydzień po pierwszym a wypłaty brak. Powiedziałem, żeby złożyła wypowiedzenie z bez zachowania okresu wypowiedzenia z uwagi na rażące zaniedbanie pracodawcy (brak wypłaty – z art. 55,) zbierała swoje rzeczy a ja już po nią jadę – i żeby nawet nie dyskutowała, bo nie ma sensu.

Zasiłek należał się wtedy od razu, a przez ten czas coś sobie znajdzie. Po kilku moich pyskówkach z byłym już pracodawcą chyba dotarło do nich, że nie będzie łatwo. Zwłaszcza kiedy usłyszałem, że żona będzie miała przerąbane. To tak, jakby z gówniarzem rozmawiali. Źle trafili. Pierwsze świadectwo pracy moja żona otrzymała zgodnie z prawdą, ale był błąd pisarski. Nie mniej zarejestrowała się w UP na jego podstawie, ale miała donieść poprawione. Po poinformowaniu byłego już pracodawcy usłyszałem, że ma dostarczyć do biura to wydadzą poprawione. Ok.

Przeczuwając już coś w kościach poszliśmy do notariusza – skserował, potwierdził za zgodność (żeby mieć w razie czego podkładkę). Zaniosłem z żoną do biura świadectwo- wziął i powiedział, że wyśle pocztą, bo „zapomniał wziąć ze sobą do biura”. Już wiedziałem, że będzie robił problemy i będzie jazda. Wyjąłem wcześniej przygotowane pismo w takim razie i kazałem podpisać, że świadectwo otrzymał. Widziałem jak mu ręka drży jak podpisywał. Nie myliłem się. Przyszło świadectwo pracy z rozwiązaniem umowy „za porozumieniem stron”. Okazało się, że na stanowisko pracy, które utworzył i dostał dotację i którą poręczyłem może zatrudnić drugą osobę, ale chyba starosta musiał na to wyrazić zgodę 🙂 a jak staroście wytłumaczyłby fakt, zwolnienia się pracownika, bo mu nie płacił?

Trudno, skoro nie idzie się polubownie rozstać to idzie się na wojnę… Skarga do PIP, skarga do UP i pismo o kolejne sprostowanie świadectwa – które zostało bez odzewu, ale pozwoliło złożyć sprawę do sądu pracy. Efektem było nałożenie mandatu przez PIP w wysokości tysiaka wtedy (dla porównania żona otrzymywała 899pln netto bodajże) i zwrot dotacji w wysokości 16tys, bo ktoś wyżej jednak nie dał się przekonać o zatrudnienie innej osoby na to stanowisko 😃 – ale to nie wszystko.

Żonie należało się odszkodowanie miesięczne, wynagrodzenie zaległe + ekwiwalent za zaległy urlop i oczywiście prawidłowe świadectwo pracy. Trochę przestraszyliśmy się przed rozprawą, bo przyszedł radca prawny zamiast januszostwa. Na szczęście okazało się, że znaleźli go na godzinę przed rozprawą i nawet nie wiedział, o co chodzi i kogo reprezentuje (najął go jeden z właścicieli a okazało się, że jeśli jest spółka to musi mieć upoważnienia wszystkich ze spółki).

Firma pociągnęła jeszcze z rok albo ciut dłużej – chyba z racji wywiązania się z dotacji żeby nie oddawać kasy z powrotem i się zawinęła z rynku. Najgorsze w tym wszystkim (może coś co będzie zaskoczeniem dla niektórych) to jest to, że świadectwo pracy, na podstawie którego min. otrzymuje się prawo do stażu do dłuższego urlopu (wiem że teraz się zmieniło i każdy ma 26dni), uzyskuje się zasiłek dla bezrobotnych itd itd NIE JEST W ROZUMIENIU POLSKIEGO PRAWA DOKUMENTEM URZĘDOWYM, za którego wydanie nie zgodnie z prawdą nie można ścigać za poświadczenie nieprawdy. Dziwne (przynajmniej dla mnie), ale niestety tak jest w PL.

Tak na zakończenie: Wspierajcie swoich bliskich jeśli widzicie, że źle się dzieje i nie dajcie sobą pomiatać. Nie ta robota to inna. Zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji, nawet jeśli nie widać perspektyw. Nawet jeśli zmienisz z jednego Janusza na drugiego, to zawsze wyciągnie się jakieś wnioski i czegoś się człowiek nauczy. Trzeba próbować i nie przejmować się Januszami.

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE