sobota, 10 lutego, 2024
Strona głównaPiekielni szefowieNiewolnik w Grażynexie

Niewolnik w Grażynexie

Kilkanaście lat temu będąc studentem imałem się różnych zajęć. Ale raz trafiłem na Grażynex. Grażyna „zatrudniała” kilka osób, wszystkich na umowy zlecenia. Każdy miał stanowisko „młodszy specjalista”. Żeby zostać „specjalistą” trzeba było przepracować u Grażyny minimum 5 lat.

Potem kolejne 5, żeby zostać „starszym specjalistą”. Taka świetlana ścieżka kariery. Sama Grażyna tytułowała się „Dyrektorem Generalnym” – tak miała siebie opisaną na stronie www oraz na pieczątce. Trzeba było zwracać się do niej „Pani Dyrektor”.

Rozmowa kwalifikacyjna na stanowisko „Młodszy specjalista ds. administracyjnych” wyglądała następująco: kilka zadań matematycznych, napisanie listu do urzędu skarbowego oraz do urzędu miasta.

Drugi etap to rozmowa z Grażyną.

Oczywiście na rozmowie trzeba było sprzedać jej długopis oraz odpowiedzieć, dlaczego dekle w studzienkach kanalizacyjnych są okrągłe. Podczas rozmowy poinformowała, że moimi obowiązkami będzie m.in. wprowadzanie danych do systemu oraz poszukiwaniu partnerów biznesowych wśród stron internetowych, aby zamieścić tam swoje tzw. reflinki (klient klika na banner na stronie X, przechodzi na stronę Grażyny, kupuje usługę, a % od wartości transakcji idzie do właściciela strony).

Systemem, do którego miałem wprowadzać okazał się excel, a właściwie arkusz kalkulacyjny w open office, bo „nie będę wydawać kilka stów na licencję złodziejskiego majkersofta”.

Podczas trzech miesięcy pracy w Grażyneksie pozyskałem kilkadziesiąt partnerów. Grażyna zarobiła dzięki temu kilkadziesiąt tysięcy. Zapytana, czy przedłuży mi umowę odpowiedziała „niewolnik zrobił swoje, niewolnik może odejść”. Odszedłem.

Napisałem potem do „partnerów biznesowych” maile, opisałem całą sytuację. Zdecydowana większość z nich w szybkim czasie usunęła jej bannery ze swojej strony. Jeszcze w trakcie pracy u Grażyny w pewien wieczór spotkała mnie na piwie z kolegami wieczorem w knajpie.

W kolejnym dniu roboczym usłyszałem, że źle się prowadzę, że piję piwo na mieście i to niekorzystnie wpływa na wizerunek jej firmy. Na początku kolejnego roku dostałem od Grażyny PIT-a w dwóch egzemplarzach. Z prośbą o podpisanie odbioru i o odesłanie jednego egzemplarza do niej. Nawet nie przysłała koperty ze znaczkiem, żeby to zrobić… Grażynex istnieje dalej, Grażyna dalej jest Dyrektorem Generalnym, a jej pracownicy to „młodsi specjaliści’.

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE