W firmie były przeprowadzane oceny okresowe, a od wysokości ocen zależała wysokość podwyżki. Za najwyższą ocenę była dodatkowo duża jednorazowa premia.
Przez prawie cały rok byłam zaangażowana w duży projekt, a oprócz tego miałam swoje normalne obowiązki. Wyprułam z siebie żyły, siedziałam po godzinach i bardzo się starałam, więc codzienna praca szła jak należy, a projekt poszedł bez zarzutu i firma zaoszczędziła kupę kasy.
W czasie oceny okresowej mój szef rozpływał się nad tym, jak to wspaniale pracuję i jaka jestem cenna dla firmy. No więc już oczami wyobraźni widziałam, co kupię sobie za premię, a tu nagle słyszę: „Oczywiście uważam, że należy Ci się najwyższa ocena, bo masz lepsze niż inni wyniki w pracy, ale myślę, że to niesprawiedliwe, żeby taką ocenę dostała taka młoda kobieta. Ja jestem starszy, pracuję dużo dłużej i nigdy takiej oceny nie dostałem.”
Odebrało mi mowę. Potem okazało się, że dwie pozostałe osoby z projektu (faceci, mniej więcej w moim wieku, z podobnym do mojego stażem), dostały najwyższe oceny i zainkasowały grube tysiące.
Oczywiście ja następnej rozmowy oceniającej z tym dziadem nie miałam, bo zmieniłam pracę.