czwartek, 18 kwietnia, 2024
Strona głównaPiekielni szefowiePan Kerownik, czyli prestiżowy intendent

Pan Kerownik, czyli prestiżowy intendent

Wiecie, co to jest prestiż? Jeśli nawet myślicie, że wiecie, to ch*ja tam wiecie!😀 Pan Kerownik wie! Przyczajcie pacjenta!

Pan Kerownik przez lata swojej błyskotliwej kariery; to jako kierowca, to jako kosiarz trawy, to jako mechanik, zawsze tęsknym wzrokiem patrzył na prezesów firm czy na nawet dyrektorów. To oni mieli fajne fury, wypasione zegarki czy przywileje; na przykład wjazdu na większy zakład swoim prywatnym samochodem. Przyszły Pan Kerownik musiał popier*alać co najwyżej na rowerze. Gdy przyjechał kiedyś na motorynce, to go tradycyjnie zjebano już na bramie (bo – przypominam „wysoka kultura pracy” końcówki PRL) i musiał zad*piać z buta na warsztat.

Kiedy jednak został Panem Kerownikiem awansował! Miał tę upragnioną przepustkę na prywatne auto, które uprawniało go do wjazdu do tej smętnej dziury w d*pie, jakim był ten rozpadający się, pope-er-el-owski zakład. Poczuł się wreszcie jak dyrektor, zalśnił nad nim nimb elity. No cieszył się chłopak niczym Charlie, który znalazł złoty bilet w czekoladzie Wonka’i. Odtąd postanowił pilnować, aby nikt nie zaniżał mu prestiżu.

Minęło parę lat i do drzwi naszego pi*rdolnika zapukali nasi zachodni korpojanusze. Prywatne auto jeżdżące po tej karykaturze zakładów nie robiło na nikim wrażenia, więc prestiż zaczął maleć (prezes okolicznej firmy miał swój helikopter; Pan Kerownik mógł co najwyżej pokręcić sobie śmigłem pod stołem😉). Prestiż malał, ale ale – przecież Pan Kerownik może mieć jeszcze prywatne miejsce parkingowe, nie? I co z tego, że praktycznie każdy z pracowników miał auto, a parkin mieścił więcej niż dwa (tak, k*rwa – dwa!) samochody Pana Kerownika? Wara Ci, łoju, parkować na parkingu firmowym! Parking jest dla „elyty”.

Z tymi samochodami Pana Kerownika to też było prestiżowo. Ponieważ Pan Kerownik był całe życie j*bany za to, że żyje (smutne – fakt!), to jak się trochę odbił, to niczym dorosłe dziecko alkoholika postanowił sobie zrekompensować lata traumy. To przejawiało się w kupnie różnego rodzaju gównianych gadżetów, ale o tym później. Jakież więc auto mógł zaposiadać Pan Kerownik, żeby było prestiżowo? Jest takie jedno, co wygląda, ale nie jedzie. Towarzysz Motobieda na YT ma odcinek o pewnej pseudosportowej furze, która jest ikoną obciachu. Obczajcie sobie! Przecież spódniczki powinny lecieć na auto (spoiler alert: nie leciały).

Drugą fura musiała być już do poważniejszych celów niż rwanie wyimaginowanych panienek. Przecież Pan Kerownik był od teraz niczym prezes. Musi być coś z pazurem i pi*rdolnięciem! „Dżag!” Tak – Jaguar… ale nie jakiś z lat `60, gdy ta marka jeszcze cokolwiek oznaczała. Taki normalny, S-Type, czyli technologicznie europejski Ford. Też wtedy jeździłem fordem, tyle że nie w tandetnym przebraniu. Trollowałem wtedy Pana Kerownika, że obydwoje jeździmy fordami. Kiedyś nawet się to zdarzyło podczas rozmów w kuluarach szkolenia, przy paniach. Co się wtedy musiał wk*rwić Pan Kerownik?! No taki podryw na „Dżaga” mu zepsułem (Pan Kerownik jednak zapomniał, że panie nie miały wodogłowia albo dwunastu lat, żeby się moczyć na widok Jag’a S-Type). Prestiż!

Jakie są inne przejawy prestiżu? Na przykład to, że Pan Kerownik ma w biurze router z „YL-TY-Y”. Tak – serio, kolesiowi stawał, bo miał bezprzewodowy internet w technologii LTE!

Aaa, byłbym zapomniał! Do jego telefonu firmowego ten internet dolatywał po Wi-Fi. Jak pracownicy chcieli hasło to ich zj*bał, że to teraz nie będą robić tylko na telefonie siedzieć.

Wi-Fi dla Pana Kerownika a nie dla ciebie, pastuchu! Oczywiście szybko zadbałem, żeby i tutaj zaniżyć „prestiż” Pana Kerownika i wkrótce jakieś 20 urządzeń było podłączonych do firmowego Wi-Fi. No, doprawdy nie wiem, jak to się stało.😋😆

Któregoś razu była wymiana telefonów firmowych. Szef, koleś od ogarniania biura i Pan Kerownik. Koleś z biura powiedział, żeby mu wybrać cokolwiek co dzwoni i się nie wiesza zbyt często, szef chciał Galaxy cośtam, a Pan Kerownik? Telefon Pana Kerownika kosztował więcej niż szefa i kolesia z biura razem wzięte! Prestiż, kurła!

Bycie Kerownikiem tego pi*rdolnika daje z automatu dostęp do dodatkowych poziomów gry. Pod warunkiem, że Kerownik będzie ogrywał misje poboczne😉, takie jak: zaje… zbieranie korków ze stalowych jednorazowych opakowań (przy paru tysia sztuk robi się ładna masa, którą można opie*dolić na złomie). Serio – pacjent nakazał pracownikom zgniatać opakowania, ale całkiem spore stalowe kapsle mieli mu zbierać, bo to jego. Taka misja poboczna. Była też druga misja poboczna: intendent. Wiecie, kto to taki?

W zapyziałych instytucjach to koleś od ogarniania zaopatrzenia placówki w materiały na potrzeby własne. Firma kupuje jakąś herbatę i kawę dla pracowników, środki czystości, napoje. W sumie to jest akurat spoko w tym pierdolniku. Pan Kerownik zatem dwa razy w miesiącu wyrusza na misję zakupową. Zakupy nierzadko jednak kończą się tym, że 20 puszek z kawą na zakład 3 zostają w bagażniczku. Misja wykonana! Pan Kerownik zdobył rzadki artefakt! Za zakupy zapłacić „jego osobistą kartą firmową” (psst… karta jest pre-paid! jak dla gnojka z gimbazy, któremu rodzice muszą przelać hajs, żeby sobie do Maca mógł z iść ze swoją ekipą).

Dostęp do konta Pan Kerwonik ma też prestiżowy: może się zalogować, zobaczyć saldo i… się wylogować🤣. Tutaj się prestiż kończy.

Także – Moi Drodzy! – przyznajcie, że nie mieliście pojęcia, co to znaczy prestiż😂.

Mógłbym jeszcze wyliczać, ale już mi żal dupę ściska, jakim jestem mało prestiżowym cieciem przy Panu Kerowniku, więc chyba pójdę się wypłakać do „konta” (pun intended).

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE