piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaPiekielni szefowiePiekielna szefowa w salonie fryzjerskim

Piekielna szefowa w salonie fryzjerskim

Pracowałam jako fryzjerka w salonie. Byłam jedynym pracownikiem. Załatwiłam szefowej dodatkową kasę na mnie (dostawała z UP 2600 wzamian za umowę na pełen etat). Pracowałam po 10-12h dziennie 6 dni w tygodniu. Nie mogłam nawet użyć telefonu by poinformować rodzinę, że będę później.

Nigdy nie wiedziałam czy wyjdę normalnie o 18 czy o 22( pracowałam w innej miejscowości niż mieszkałam) były dni, gdzie pracowałam od 8-23. Mama w tym czasie miała obdzwonione wszystkie szpitale, policję itp. Bo ze mną brak kontaktu.

Dostawałam 1600zl wypłaty. Ani grosza za nadgodziny. Szefowa wyjadała mi kanapki, zamawiała obiady na mój koszt, napiwki tez oczywiście zabierała ona. Nie miałam czegoś takiego jak przerwa w pracy, bo po prostu nie było na to czasu.

Była na tyle bezczelna, że sama nie robiła nic, a ja w tym czasie miałam ogarniać 5 klientów naraz. L4 nie wchodziło w grę, bo groziła mi zwolnieniem, a pretekst sobie wymyśli. Wiec chodziłam z połamanymi żebrami (po wypadku) do pracy, z zapaleniem płuc i temperaturą 39 stopni. Spod salonu zabierała mnie karetka, bo straciłam przytomność.

Ciągle mi ubliżała, poniżała, groziła zwolnieniem jak nie będę jeszcze więcej robić, bo jej syn zaczął studia, a ja mam „zapierd…” tyle by mogła opłacać jemu studia w Toruniu, bo na UG się nie dostał.

Szczytem bezczelności było zmuszenie mnie do jazdy z nią do Malborka sprawdzić, czy jej obecny wtedy facet był faktycznie w pracy, w której mówił, że był. Wystawiła mnie w Gdyni na dworcu o 3 nad ranem i kazała wracać skm do domu, bo jej nie chciało się mnie odwozić do domu. A do pracy na 8.

Nie mogłam odejść, bo podjęłam studia i nie stać by mnie było na opłaty. Miarka się przebrała, gdy złamałam palec u stopy w pracy z powodu rozwalonych drzwi. Zmuszona byłam pójść na l4, bo nie byłam w stanie chodzić. Wtedy ona przyjechała do mnie pod dom ze swoim synem z rozwiązaniem umowy o prace za porozumieniem stron. Oczywiście narzędzi swoich z pracy (nożyczek wartych 1000zl) nie odzyskałam.

Stwierdziłam, że nie popuszczę, skończyło się w sądzie. Sprawy o mobbing nie wygrałam, bo byłam jedynym pracownikiem i nikt nie mógł tego poświadczyć, a nagrania z kamer zniknęły, bo po moim odejściu od razu zamknęła salon.

Ale reszta była na moją korzyść w sądzie. Mimo że nie wygrałam, otrzymałam zadośćuczynienie nawet za nadgodziny to największą satysfakcję dała mi jej mina w sądzie gdy usłyszała wyrok i to jak sędzia ją zjechała na rozprawie.

Nie dość, że mi zwracała kasę to do UP musiała zwrócić ponad 10k. Plus koszty z PIP za brak przeszkolenia bhp i całą resztę, z której się nie wywiązała.

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE