Oczywiście umowa zlecenie przy pracy pod nadzorem z ustalonym z góry grafikiem.
Wolne poniedziałki co 2 tygodnie, kiedy to miał na popołudniową zmianę przyjeżdżać szef.
Nigdy nie przyjechał na zmianę na 16, o której był ustalony koniec pracy pierwszej zmiany. Sklepu zamknąć nie można, żeby wrócić do domu.
Wymyślił, że za braki w asortymencie będzie się składać cała załoga, wychodziły cyrki przy inwentaryzacji. Przez kilka miesięcy nie zamawialiśmy konkretnego piwa, nagle po 4 miesiącach wyskakiwał w systemie jego brak.
Po zwolnieniu sprawa zgłoszona do inspekcji pracy. Nie wykazano żadnych błędów, pomimo że umowa nie obejmowała potrąceń, a my jako pracownicy nigdy nie dostaliśmy przy wypłacie do podpisu rachunku.
Inspekcja pokazała mi plik kartek, które rzekomo własnoręcznie podpisałam. Jak poprosiłam o podanie mi jednego rachunku do ręki, żebym mogła zweryfikować podpis usłyszałam, że to dowód w sprawie i nie mam prawa tego zobaczyć.