Mam to szczęście, że moi szefowie są super i złego słowa na nich powiedzieć nie mogę. Ale w przeszłości zdarzały się sytuacje.
Moją pierwszą pracą była praca za 4,50/h w firmie, która zajmowała się produkcją metalowych ozdób do butów i odzieży.
Całkiem nieźle im szło, ale małżeństwo, które było właścicielami to była para chamów i buraków. Podczas 10h dnia pracy mieliśmy pół godziny przerwy na obiad.
Szefowa pewnego dnia wpadła na pomysł, żeby natychmiast po skończonym posiłku wracać do pracy, gdyż czas, jaki nam został z przerwy i tak wykorzystamy na siku czy zrobienie herbaty.
Koledzy mówili, że kiedyś im też powiedziała, że mają pracować tak, pot po tyłku się lał, bo są w pracy, a ona płaci. Miesiąc tam pracowałem.