Pracuję w telemarketingu – sprzedaż usług telekomunikacyjnych. Jakiś czas temu padł pomysł, a następnie został wprowadzony w życie (póki co bez konsekwencji zwolnienia, sam 000pierd0l za niewykonanie polecenia).
Otóż w rozmowie sprzedażowej nakazano rozmawiać z klientem do momentu kiedy rozmowa zakończy się rzutem słuchawką przez klienta albo sprzedażą. Nie możemy kończyć rozmowy sami. Wyobraźcie sobie jakich debili z siebie robimy powtarzając przez x minut to samo tylko innymi słowami, ignorując przy tym słowa klientów takie jak „ale pani już to mówiła, ja to wszystko rozumiem i tak nic od pani nie kupie”, „czy pani jest głucha? nic nie chce”, „czy pani nie rozumie tego co ja mówię?”.
Oczywiście w bardziej i mniej kulturalny sposób to wyrażają, co jest zrozumiałe. Na te słowa możemy jedynie powtarzać zalety produktów będących w sprzedaży, opowiadać o korzyściach jakie płyną z zakupu usług.
W takim momencie czuję tylko jak maluje mi się na twarzy makijaż klauna XD
Oczywiście korzyść w tym jest może dla 10% osób które się póki co zgodziły na to. Żeby nie było, nie jest to zatrudnienie stricte u operatora tylko w firmie pośredniczącej sprzedaż.