Historia z 2014 roku. Przeprowadziłem się do dużego miasta. Potrzebowałem na szybko jakiejkolwiek pracy, żeby chociaż zarobić na czynsz. Padło na Żabkę, bo była pod moim blokiem i akurat szukali pracownika. I się zaczęła Januszowa historia.
Pierwsze dwa tygodnie pracowałem na czarno, żeby się sprawdzić. Niespecjalnie szefostwo chciało powiedzieć, ile się zarabia, jakie są właściwie warunki pracy. Po dwóch tygodniach w końcu szef stwierdził, że się sprawdziłem, jest ze mnie zadowolony i chce dać mi umowę.
Wiadomo, na początku się człowiek cieszył, ale kiedy wziąłem umowę do domu, żeby na spokojnie przeczytać, to aż mi szczęka opadła. Najważniejsze rzeczy, które z niej zapamiętałem i o czym też opowiedzieli mi współpracownicy:
– umowa zlecenie, 1000 zł netto
– Żabka całodobowa, więc praca na 3 zmiany, świątek, piątek czy niedziela
– za zgubienie magnetycznego wisiorka do otwierania zaplecza kara 100 zł
– za spóźnienie do pracy powyżej 15 minut kara 100 zł
– każdy zniszczony nieumyślnie przez pracownika towar (na przykład takie piwo rozbite podczas wykładania) nie był wliczany w straty, tylko pracownik musiał za niego zapłacić jak klient
– na koniec miesiąca szef wyliczał straty sklepu wynikające z kradzieży i kosztami obciążał po równo pracowników
Także wesoło. Duża, całodobowa Żabka niemal w centrum dużego miasta, szefostwo na biednych nie wyglądało, wiecie, złotem obwieszeni, drogie fury, kilka razy w roku zagraniczne wakacje, a pracownikom po 1000 zł na rękę i jeszcze takie warunki umowy.
Pytałem pracowników, czy ten tysiąc to tak tylko oficjalnie i czy pod stołem dają coś więcej, ale niestety nie. Więc po przeczytaniu umowy uznałem, że nie ma co się w takie bagno pakować i zrezygnowałem. Szef za 2 tygodnie pracy na 3 zmiany wypłacił mi 450 zł.
Dobrze, że dostałem cokolwiek, bo przecież mógł powiedzieć, że wcale tu nie pracowałem.
Jak wspomniałem wcześniej, historia miała miejsce w 2014 roku, mam nadzieję, że od tego czasu warunki pracy w Żabce się poprawiły, bo to przecież niewolnictwo. Choć nie jestem pewien, bo zachodzę nieraz do jednej i widzę rotację pracowników.