Branża serwisowa. UoP z zadaniowym czasem pracy. Praca po 8 godzin w biurze, ale wychodziło czasem dłużej na wyjazdach. Mówią, że wypłacają nadgodziny. No to jako świeżak w takiej firmie (małżeństwo dyrektorów 60+,ich syn zdalnie i współpracownik) zrobiłem ponad 20 nadgodzin na okresie próbnym.
Zaznaczę, że byłem w pracy tyle czasu, co kolega. No bo skoro jest robota, a nadgodziny płacą, no to siedziałem. Po 3 miesiącach pada moje pytanie do pani dyrektor, co z nadgodzinami. Oczywiście zaskoczenie, ze o jakie nadgodziny chodzi i że czas pracy jest zadaniowy, więc sam, sobie ustalam kiedy pracuję. Ale 8h w biurze musiałem siedzieć, bo nawet jak nie było co robić, to wytknęli mi spóźnienie 20 minut do pracy.
Pokazałem samodzielnie pisaną listę godzin, bo w pracy żadnej listy obecności nie było. Pani dyrektor na to, że „nikt w tej firmie się jeszcze nie ubiegał o pieniądze i że mam ustalić wszystko z jej synem, bo ona się nie chce denerwować” xD Kolega wzięty na stronę powiedział, że tylko raz mu nadgodziny zapłacili, jak ich 120 zrobił po godzinach i w soboty, bo się zwolnił mój poprzednik, a były projekty pilne, a tak to nadgodzin brak. Zapłacili – bo jakby mu mieli oddać je, to by 3/4 miesiąca firma stała xD No i że on nie chce mieć problemów, że jestem taki jak poprzednik, że wolę się wykłócać.
Po rozmowie z synem (który prowadził to zdalnie z rodzinką), że ja tu w sumie robię darmowe nadgodziny i że co to ma być powiedział, że mam ustalać (czyt. prosić się) o to czy mogę wyjść wcześniej. I że ogółem to ja mam to pilnować. Ale już to widzę, jak starsi państwo mnie chętnie puszczają do domu przed czasem xD
Następnego dnia pani dyrektor do mnie „panie x, spisał się pan na okresie próbnym, dostanie pan premie w wysokości 200 zł”. Pewnie, żebym zamknął gębę odnośnie nadgodzin. Stwierdziłem, że to i tak o wiele za mało jak na te godziny, ale mówię nie będę się z idiotką wykłócał i będę szukał pracy innej. Premia przyszła z wypłatą – okazało się, że było to te 200 zł co do grosza ale… BRUTTO…xD Było mówione, że 200? Było! To teraz całuj ręce i ciesz się, że cię nie zwolniliśmy, bo musielibyśmy szukać znowu pół roku kogoś na to miejsce 😃.
Unikajcie wszelkich firm rodzinnych, bo to rak. Teraz pracuję w dużej firmie i robię dosłownie to samo i tutaj jest NORMALNIE. Sam odpowiadam za to co robię i kiedy i pilnuję godzin i jest spoko. Nie słyszę sapania starszych dziadów, którzy oczekują, że mam siedzieć i udawać, że pracuję, byleby mieć mnie na oku.
Dodam jeszcze, że po podpisaniu umowy o dalszej współpracy, mściwa pani dyrektor do mnie z tekstem, że „teraz liczymy na to, że zacznie pan przynosić zyski firmie”. Nie wiem, jak miałem to rozumieć… Wykonywałem ich zlecenia, nie dokonywałem szkód. Że niby jeszcze nie zwrócił się zakup moich narzędzi i ubrania roboczego, bo „musieli” mi wypłacić tę zawrotną premię? Tego już się nie dowiem…