Pracowałam kiedyś w małym sklepiku. Mieliśmy swoją toaletę w mikropomieszczeniu, w którym mieścił się tylko sedes i pół człowieka.
Wszytko było zaniedbane, a wilgoć była wszędzie. Pewnego dnia w wodzie stojącej w muszli klozetowej zaczęły wylęgać się komary i latały po całym sklepie.
Zwróciłam uwagę szefowi, że to niedopuszczalne (bo jak się załatwić w takim miejscu?) i żeby coś z tym zrobił.
Usłyszałam, że mam się wysikać czymś na komary i będzie po problemie.