środa, 24 maja, 2023
Strona głównaPiekielni szefowieBranża transportowa to jeden wielki januszex

Branża transportowa to jeden wielki januszex

Będąc na zaocznych studiach na politechnice pojawiła się możliwość zrobienia prawa jazdy kategorii C+E oraz kursu na przewóz rzeczy za darmo. Moje cebulowe serducho zabiło mocniej i długo się nie zastanawiając przyjąłem ofertę. Haczyk był jeden – musiałem znaleźć pracodawcę który mnie po tym zatrudni na minimum 3 miesiące.

Jako że blisko znajdowała się mała firma transportowa jeżdżąca w relacji Polska-LT/LV/EST poszedłem do jej właściciela. On nie robił mi problemów, podpisał papiery, że chętnie mnie przyjmie do pracy za 50 groszy od każdego kilometra oraz rozumie, że jako student będę musiał jeździć w krótkie trasy kończąc kurs maksymalnie w piątek po południu aby w sobotę rano być na uczelni ( to będzie ważne w całej historii).

O samym kursie nie będę opowiadał, bo absolutnie nie było w tym nic januszowego. Po odebraniu uprawnień oraz karty kierowcy wyruszyłem w pierwszą trasę do stolicy Estonii – Tallina. Dostałem czerwoną strzałę północy Renault Magnum z roku 2002 w którym było tyle zaślepek że mógłbym grać w koło fortuny oraz podczas jazdy kierownica drgała radośnie w rytm deathmetalowej piosenki cały czas ciągnąc mnie w lewo.

Bieżnik opon wyglądał mniej więcej tak że w blasku słońca odbijającego się od opony dałbym radę całkiem przyzwoicie się ogolić. Ale cóż pomyślałem – PRZECIEŻ NOWEMU NIE DADZĄ NOWEGO AUTA. Koło południa następnego dnia rozładowałem towar w Tallinie, przychodzi SMS ze zleceniem a tu zaskoczenie. Rozładunek Szolnok na Węgrzech. Dzwonię do szefa, aby się zapytać jak mam to rozładować oraz wrócić do domu do piątku aby w sobotę rano być na uczelni.

Zacytuję ” To mnie nie interesuje, zgodziłeś się u mnie pracować to pracuj” oraz ” jak nie pasuje to sam zapłać za kurs, jak się zwolnisz to obciążą cię kosztami zrobienia lejców(uprawnień)”.

Wracając do Polski wykonałem już z 50 telefonów do organizatora kursu na politechnice z pytaniem co robić w sytuacji w której pracodawca nie trzyma się ustalonych wcześniej warunków. Organizator mnie uspokoił, że mogę znaleźć sobie nowego pracodawcę a potem jedynie napisać wyjaśnienie, dlaczego to zrobiłem.

Tak więc zrobiłem, powiedziałem, że dalej nie pojadę i jak pozbieram swoje rzeczy to więcej nie wracam, wyjaśniłem że dogadaliśmy się na absolutnie innych warunkach i dopiero tutaj zaczyna się festiwal januszkowego spi*rdolenia. Najpierw zaczęły się groźby i szantaż, że zapłacę za kurs, bo on to zgłosi oraz wytoczy mi sprawę w sądzie za to, że naraziłem go na straty, bo towar już załadowany!

Jako że nie było określonego skutku a ja poszedłem pozbierać swoje klamoty podjechało kilku „znajomych” którzy mieli mnie przekonać do tego że „tak się nie robi”. Ten szantaż również nie zadziałał a ja miałem już wszystko nagrane na dyktafon w telefonie. Zaniosłem nagranie na policję, uprzejmy policjant po usłyszeniu, że stan techniczny auta był poniżej wszelkich norm zaproponował zgłoszenie sprawy do inspekcji transportu drogowego.

Czyniąc już tą długą historię krótszą firma utraciła dobrą reputację tym samym licencję na wykonywanie transportu. Gość i jego „przyjaciele” według miejskich legend wyjechali na dorobek do Niemiec, bo system im d*jebał taką karę, że się nie wypłacili a auta okazały się w tak złym stanie technicznym, że absolutnie nikt nie chciał ich nabyć.. a ja po całych dwóch dniach pracy zostałem bez wynagrodzenia 😃

Łącznie przerobiłem cztery firmy podobnego januszowego kalibru, dopóki całkowicie darowałem sobie branżę transportową więc będę miał co wam opowiadać

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE