piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaPiekielni szefowieJak nie łączyć pracy z życiem prywatnym, czyli szef-mem cz. II

Jak nie łączyć pracy z życiem prywatnym, czyli szef-mem cz. II

Szef-ojciec w ramach jednej firmy prowadził kilka działalności. Jedną z nich była sprzedaż internetowa na allegro i na własnym sklepie. (Mój wkład w stworzenie tego sklepu i właściwie rozkręcenie go od 0 może zostawię na inną historię 🙂)

Jako typowy Janusz byznesu nigdy nie był zadowolony z osiągniętych wyników sprzedażowych, wiadomo każdy chce, żeby jego biznes prosperował, ale jego dążenie do coraz większych wyników było (pewnie nadal jest) obsesyjne, wręcz chorobliwe.W pogoni za wynikami często dostawałam op**rdol za to, że za mało inicjatywy wykazuję, że nie wprowadzam nowych rozwiązań na sklep, w pewnym momencie rzeczywiście przestałam proponować nowości.

Powody były dwa:

pierwszy jest banalny – nie miałam czasu. Między bieżącą obsługą sklepu, przygotowywaniem zamówień do pakowania, rozliczaniem wpłat bezpośrednich, szybkich płatności i pobrań, kontaktem z firmami kurierskimi i obsługą klientów (telefon, mail, gadu-gadu, czat na stronie) nie miałam czasu na nic innego.

Drugi powód jest przedmiotem dzisiejszej historii.

Będąc młoda i naiwna poszłam kiedyś do szefa-ojca zaproponować najbardziej banalne rozwiązanie na sklep, zaproponowałam, żebyśmy ustawili rabat za zapisanie się do newslettera, wiadomo, jak się zapiszą będą dostawali maile reklamowe, im więcej osób się zapisze tym większa szansa, że kogoś mail zainteresuje i coś kupi. Łatwizna.

Żaden nadzwyczajny pomysł, 99% sklepów internetowych z tego korzysta. Jako że my tej opcji nie mieliśmy ustawionej poszłam do miłościwie mi panującego, żeby dostać jego błogosławieństwo na ustawienie rabatu za zapis.

Jego reakcja (caps włączony, bo koleś autentycznie krzyczał, poczujcie ten cringe):

CO TO ZA GŁUPI POMYSŁ? JA MAM ZARABIAĆ NA INTERESIE A NIE DO NIEGO DOKŁADAĆ! MOŻE NAJLEPIEJ ZA DARMO WSZYSTKO ODDAJMY! TY MASZ PRZYCHODZIĆ Z POMYSŁAMI NA ZARABIANIE A NIE NA RABATY!

No coś w ten deseń, ogólnie jeszcze próbowałam wytłumaczyć, że my nie mamy ustawiać miliona procent rabatu tylko kilka procent, ale widząc, że to nie zmierza w dobrym kierunku przeprosiłam za swoją egzystencję i cichaczem wycofałam się do swojego biura.

Dwa tygodnie później pan i władca zawezwał mnie do siebie. Podejrzewając, że zaraz gówno wleci w wentylator, wzięłam trzy szybkie oddechy i pełna niepokoju stanęłam u jego boku.

Szef miał włączoną jakąś stronę internetową i wpatrywał się w nią z wyraźnym zainteresowaniem. Skinął na mnie, żebym również spojrzała i pyta:

-Czy my też możemy ustawić coś takiego na naszym sklepie?

Patrzę na co wskazuje paluchem i czuję jak krew zamiera mi w żyłach. Otóż wskazywał na (tak, zgadliście) NEWSLETTER i okienko pop-up z informacją, że za zapis do newslettera jest 10% rabatu.

-Tak, szefie. Możemy coś takiego zrobić u nas na sklepie.

-TO DLACZEGO JESZCZE CZEGOŚ TAKIEGO NIE MAMY?! CZY JA SAM MUSZĘ O WSZYSTKIM MYŚLEĆ? ZA CO JA WAM PŁACĘ.

Kurtyna.

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE