Zatrudniłem się świeżo w firmie typu usługi ziemne, miałem iść jako operator koparki, szef zapewniał, że dostanę maszynę i robota będzie leciała.
Przyjeżdżam, gadam z chłopakami. Okazuje się, że tylko ja mam uprawnienia na taki sprzęt, są 2 maszyny(jedna nie działała) punkt 6:00 ci się rozbiegają i krzyczą kto pierwszy ten lepszy, ja zdezorientowany nie wiem, o co chodzi, a oni przepychają się i lecą prosto do maszyny.
Chłop wskoczył do maszyny się zamknął i nikogo nie wpuścił, pytam tych, co byli wolniejsi, o co chodzi a oni „bo jest taka zasada, że jak dobiegniesz pierwszy to cały dzień w maszynie robisz”.
No wtedy padłem ze śmiechu podchodzę na pewniaka do maszyny i mówię mu, żeby wysiadał. On oburzony, że nie bo dobiegł pierwszy, dzwonie do szefa, że nie przyszedłem robić łopatą a sprzętem ciężkim.
Szef zdziwiony pyta, o co chodzi. No to mówię co za sytuacja a on „a no bo chłopaki mają jakieś różne zabawy, żeby czas lepiej leciał ”
I się pytam co mam robić skoro Chłop nie chce wyjść z maszyny, a on do mnie żebym brał łopatę, bo i tak mamy taką samą stawkę. Po tym zdaniu mnie zatkało wtedy już się domyśliłem, że zrobił mnie w wała z kasą. Zabrałem śniadanie i pojechałem do domu. I taka to historyja