Sytuacja miała miejsce w pewnej hurtowni spożywczej w Białymstoku.
Praca polegała na składaniu zamówień do sklepów, restauracji itp., oczywiście praca 3 zmianowa.
Najgorzej miała zmiana nocna, która zaczynała o 19 a miała kończyć o 3 rano, chociaż nigdy o tej godzinie nie skończyła poza wyjątkami. Przeważnie musieli klepać do 5-6 rano, ponieważ „nadgodziny są obowiązkowe” a kto spróbował wcześniej wyjść to na drugi dzień pół magazynu obrażonego, że zostawiasz ich samych z zamówieniami.
Nie pisząc już o chlaniu wódki na stołówce, jeżdżeniem wózkiem widłowym po pijaku,czy zamazywaniu dat na serach po terminie.
Sytuacja zmieniła się gdy pewna żona pracownika powiadomiła PiP co tam się wyrabia…zrobili nalot, wlepili karę i skończyły się przymusowe nadgodziny.