Odchodzę z chińskiego Januszexu. Praca w sklepie, ale nie na kasie. Chodzenie i poprawianie towaru (ale nie można układać, bo żona szefa od razu się czepia i zmienia) oraz tłumaczenie Chińczykom z polskiego na polski level niemowlak. Oto warunki:
-praca w godzinach 9-19 lub 10-19
-w soboty praca w godz 9-18
-zero premii, dodatku na święta i tp
-niepłatne nadgodziny
-mycie podłóg zimną wodą bez płynu
-tłumaczenie się przed wkurzonymi na chińczyków klientami
-zero życia prywatnego
-nakaz patrzenia się klientom na ręce, żeby czegoś nie zajumali (mimo ze dosłownie każda mała rzecz miała czip)
-zimno jak na Syberii
Przez to zimno miałam chore nerki i trafiłam do szpitala, po czym Chińczycy powiedzieli, ze to moja wina, bo za cienko się ubierałam (3 swetry), a sami siedzieli przy kaloryferku z ciepłą herbatką
-problem z urlopem latem (lubili wciskać na siłe w styczniu/lutym)
– błaganie się ich o jedną maskę w czasie pandemii, gdy którejś z pracownic się spociła lub coś
– nie można mieć swoich poglądów
-obowiązek korzystania z chińskiego komunikatora – Wechat do komunikacji z szefem
-nie przyjmują do pracy osób otyłych
-załatwianie ich prywatnych spraw Np. Chodzenie z żoną szefa do ginekologa
-załatwianie spraw za księgową
-ciągłe śledzenie nas na kamerach
-3/4 etatu wygląda czasowo jak cały etat, a cały etat jak 2 etaty (a najniższa krajowa)