Byłam wtedy zatrudniona w małym szpitalu jako technik rtg. Ponieważ koleżanka, która pracowała w gabinecie EEG, pojechała do sanatorium, zaproponowano mi, żebym ją zastąpiła. Miałam za to dostać gratyfikację.
Dwa miesiące harowałam latając między jednym gabinetem a drugim. Potem dyrektor orzekł, że żadne pieniądze mi się nie należą, bo robiłam to w godzinach pracy, nieważne, że na cudzym stanowisku. I nie pomogło nawet wstawiennictwo ordynatora oddziału neurologicznego.
Sprawa miała akt drugi. Koleżanka poszła na emeryturę. Znowu zwrócono się do mnie. Zażądałam dodatku gwarantowanego umową i dostałam go. Jakiś czas mi go nawet wypłacano.
A potem dodatek mi cofnięto i dostałam odgórne polecenie dalszego wykonywania dodatkowej pracy, z uzasadnieniem, że po pierwsze w rentgenie jest niewiele roboty (byłam tam jedynym technikiem i robiłam wszystko sama!), po drugie mam obowiązek wykonywać polecenia przełożonego, a po trzecie odmowa będzie podstawą do zwolnienia dyscyplinarnego, gdyż zostanie zakwalifikowana jako działanie na szkodę pacjentów.