Pracowałam w małej firmie tylko z kilkoma pracownikami, szef chciał wprowadzić w pracy atmosferę rodzinną i bardzo lajtowa, wiec kazał nam do siebie mówić po imieniu, w końcu ta cała atmosfera „rodzinna” wymknęła się spod kontroli, bo wydzwaniał do pracowników po godzinie 23 lub przed 6 rano, bo akurat sobie coś przypomniał i chciał powiedzieć od razu 😂
Z biegiem czasu przyzwyczailiśmy się, że mamy być przy telefonie 24 godziny na dobę i ze czasami po 22 dostajemy smsy, żebyśmy jednak przyszli na inną godzinę jutro do pracy (zazwyczaj była to godzina wcześniejsza niż docelowo ustalaliśmy).
Ale kiedyś szef przyszedł do nas z prośba o pomoc w przeprowadzę, zmieniał miejsce zamieszkania z jednego do drugiego a że był bardzo nieogarnięty to zostawił to na ostatnią chwile i nie mógł się wyrobić z żoną pakowaniem składaniem i przewożeniem tych rzeczy.
Ponieważ ta „pomoc” miała być odpłatna i w ramach godzin pracy każdy się zgodził… trwało to może ponad tydzień, kiedy szef już się przeprowadził i wszystko poukładał w nowym mieszkaniu, poinformował nas telefonicznie ze nas zwalnia, ponieważ jego żona jest zazdrosna o jego spoufalanie się z pracownikami 😂😂
Nawet dobrze mniej telefonów w nocy, więcej życia prywatnego tylko ze później chyba przez 3 miesiące próbowaliśmy się „dobić” do niego o jakiekolwiek dokumenty, świadectwo pracy itd. Bo zwolnił nas jednym słowem przez telefon i tyle każdy faceta widział…