Mój były szef (gastro) używa wody po płukaniu makaronu do mycia naczyń na kuchni. Zmywarki oczywiście nie było, znaczy była, ale nawet nie podłączona, wyparzarki również.
Przecież jak przyjdzie sanepid to można wlać czajnik gorącej wody i powiedzieć, ze akurat skończyła program. Zdarzyła się również sytuacja, kiedy w nieszczelnej ścianie z jakiegoś karton gipsu, za pomieszczeniem nazywanym tam „zmywak”, za samymi zlewami wystąpiło zwarcie, ale naczynia oczywiście trzeba myć na bieżąco.
Któregoś razu jak w Colesławie było zbyt mało majonezu to wyjął worek ze śmietnika i wycisnął resztki, które tam były. Problemem dla niego nie było to, ze na kuchni pracuje astmatyk, gdy zepsuł się wyciąg – najważniejszy, bo ten, pod którym stał grill, przerwa w wydawaniu nie może wystąpić.
Śmieszne pieniądze i uwagi nt. wyglądu pracowników, głównie płci żeńskiej lepiej zachować dla siebie, bo jest to zwyczajnie niesmaczne.
Wyzwiska, krzyk – nawet w stronę klientów, bo przecież Janusz robi to 20 lat to wie lepiej czy smaczne czy nie XD