Koło 2010 roku znalazłem ogłoszenie o prowadzeniu prezentacji sprzętu potencjalnym klientom. Mówię sobie, że w sumie gadanie mam, tremy nie miewam, dają prowizje i przyzwoitą podstawę.
Jadę. Firma jak na mały januszex przyzwoicie się prezentuje. Podczas rozmowy rekrutacyjnej wychodzi, że prezentacja plus sprzedaż i że sam muszę chętnych na prezentację znaleźć. Mówię ciul ważne, że jest podstawa, złapać 2-3 pensje i szukać na spokojnie czegoś normalnego.
Prowizja świetna. Sęk w tym, że odkurzacze, które były celem kosztowały ponad 11 tys (w 2010!). Fakt jakościowo i pod względem skuteczności naprawdę godne polecenia. Ale no na litość boską ponad 11 kafli za sprzęt to nie jest coś, co łatwo sprzedać bez kontaktów.
A gdzie zagrywka Januszkowa? Otóż jeśli nie sprzedasz 3 takich w miesiącu to nie dostajesz podstawy.
Zatkało mnie. Pomrugałem tylko oczami i podziękowałem za rozmowę. Próbowano mnie zatrzymać, ale tylko odrzekłem, że nie będę tracił czasu na dyskusje z kimś, kto nie zna znaczenia słowa podstawa.
Choć z perspektywy czasu żałuję, że nie zapytałem jak oni to ogarniają przy umowie o pracę obiecywanej.
Ps. Podczas rozmowy zapytałem ile średnio taki 'akwizytor’ sprzedaje w miesiącu. Usłyszałem, że koło 6-8 to lekko.
Korkowe tablice z wynikami z ostatnich pół roku mówiły, że jednak 3-4 to norma u wszystkich. I strasznie się wtedy oburzyli, że mówię 'akwizytor’ jak to prezenter jest.
Ps2. Prowizja wynosiła 380 zł netto.