Pamiętam jak za małolata tak 17-18 lat pracowałem jedno popołudnie u ojca mojego kumpla przy kopaniu i instalowaniu studni na pewnej działce.
Umówiliśmy się o konkretną stawkę za godzinę. Umęczyliśmy się przy tym okrutnie, w końcu maszyna zdechła i 5h czekaliśmy aż ktoś przyjedzie ja naprawić. W dużym skrócie zostałem zrobiony w bambuko przez prywaciarza który zapłacił mi 50zl zamiast 150zl, bo nie pracowaliśmy przez te wadliwa maszynę.
Włącznie z cięciem żeliwnych rur (podpaliłem sobie portki) i noszeniu złomu z miejsca na miejsce.
Nie wykłócałem się, bo to ojciec kumpla, ale to był pierwszy i ostatni raz kiedy dla niego pracowałem, albo dla kogokolwiek po „znajomości z rodziny”.