Mój były dyrektor to gość bardzo wrażliwy na swoim punkcie i dbający o to, by jak najdobitniej podkreślać swoją pozycję i kontrolę sytuacji.
Objawiało się to w wielu sytuacjach – od mikromenadżmentu i kontrolowania wielkości czcionek w ulotce, przez dawanie ludziom bezsensownych i niedookreślonych zadań, by wyrzucić ich pracę do śmieci, bo jednak zmienił zdanie po tygodniu.
Finałem były sytuacje „ostateczne”.
Np. zostałem zwolniony, gdy do szefa dotarła wiadomość, że planuję złożyć wypowiedzenie XD Czaicie?
Planowałem rzucić toksyczną robotę, ale dla gościa do tego stopnia było zagrożeniem, żeby ludzie zobaczyli, że to nie on podejmuje jakąś decyzję, że musiał mnie wyprzedzić.
Były w tej firmie bardziej patologiczne i nieśmieszne sytuacje ocierające się o zwykły mobbing, jak negowanie zasadności zwolnień lekarskich (pracujesz i tak z domu, więc w czym problem), wydzwanianie do ludzi na zwolnieniach i urlopach, szantażowanie osób proszących o podpisanie zaświadczeń kredytowych do banku.
No tylko to szkoda strzępić ryja.