sobota, 10 lutego, 2024
Strona głównaPiekielni szefowieSzwalnia sterylnych rzeczy do szpitali

Szwalnia sterylnych rzeczy do szpitali

Już dobrych parę lat temu pracowałam w pewnej firmie produkującej różne serwety do operacji, fartuchy itp ogólnie szmatki do szpitali. Praca w sterylnych wręcz warunkach, przy wejściu/wyjściu z produkcji trzeba było się przebrać z ubrania czystego na swoje ubranie.

Moja pierwsza praca na umowę, potrzebowałam kasy, żeby opłacić prywatne studia. Firma podlegała pod firmę ze Szwecji, ale januszerka była i tak. Kilka smaczków, które pamiętam:

– nie można było chorować, bo sypał się zespół i produkcja zwalniała, bo ktoś musiał robić za dwóch, więc zazwyczaj wszyscy chodzili chorzy, a przypomnę że to były wyroby medyczne do szpitali

– praca na zmianę 14-22 a następnego dnia 6-14 była normą i zazwyczaj było tak z piątku na sobotę, najgorsze było to, że kierowniczki dawały wybór przyjścia na późniejszą zmianę, ale Grażyny wolały mieć więcej wolnego po pracy

– najczęściej w okresie letnim praca we wszystkie soboty mimo że normalnie powinna być wolna, oczywiście nie dostawaliśmy za to nic extra tylko normalna stawkę, a jebniete Grażyny najpierw się obruszały na wieść o pracy w sobotę a później kiwały smutno głowami, bo „trzeba” i „dobrze że chociaż jest praca” xD

– jak pracy nie było (najczęściej pod koniec roku było mało zamówień) to wysyłali na bezpłatne urlopy i tak można było w grudniu pracować tydzień, a później jeść suchy chleb na święta- przerwa 15min z czego trzeba było w tym czasie zejść z produkcji, przebrać się od góry w dół, połknąć kanapkę, wystać w kolejce do jednego kibla i znowu się przebrać

– niektóre maszyny pracowały tak głośno że w słuchawkach można było ogluchnac (oczywiście były chujowe)

– dziewczyny pracowały w zespołach, więc nie mogły sobie wychodzić np do kibla kiedy chcą, a jak już musiały to wręcz biegły i wracaly po minucie (z przebraniem się 2x) bo kliki tam też nieźle panowały i dogryzały sobie nawzajem

– ja miałam szczęście w nieszczęściu, że miałam oddzielne stanowisko, musiałam robić półprodukty i jakiejś mniejsze zlecenia które mogłam sama robić, miałam stawkę godzinową plus akord więc wychodziłam całkiem nieźle, ale gdy zaczynała się produkcja multivac to chorowałam już 2 tygodnie przed. To było istne napi*rdalanie ponad wszelkie normy, ciąganie palet na zwykłym paleciaku to nic, najgorsze było przepychanie ogromnych kartonów które ważyły ponad 200kg z palet drewnianych na plastikowe, bo tylko takie mogły wjechać na czystą strefę. Palety w 99% były z wystającymi gwoźdźmi, połamane, więc fajnie było spychać karton który był ciężki a jeszcze dodatkowo zaczepiał się od spodu xD Czasami pomagał mi krojczy, ale często sam musiał gonić produkcję i nie miał zbytnio kto mi pomóc. Ogólnie kręgosłup mi siadł do tego stopnia że 2x wylądowałam na zastrzykach

– atmosfera była dodatkowym smaczkiem do tego wszystkiego, ludzie donosili na siebie, były lizusy, obgadywanie, aż uszy więdły

Szukałam innej pracy, ale ciężko było znaleźć coś ponad najniższą a zarabiałam tam sporo jak na tamtejsze warunki. Na szczęście nie odeszłam za mniejszą stawkę, bo miesiąc później ogłosili upadłość i pracowaliśmy jeszcze pół roku. Przyjechali przedstawiciele ze  Szwecji którzy chyba nie wiedzieli, co tu się dzieje, powiedzieli, że oczywiście dostaniemy normalną odprawę plus dodatkowe kilka miesięcy rekompensaty (pełna wypłata) jeżeli normy się nie obniża i nie będziemy nadużywać l4 i że trzeba zapełnić magazyny, więc będziemy pracować w soboty, ale to nie będzie obowiązkowe i dostaniemy dodatkowo 100% do dniówki, żeby nas zachęcić (xD Grażyny zadowolone hehe). Także wyszłam na naprawdę duży plus na koniec kariery szarego robaka.

Było sporo nadużyć ze strony pracodawcy, nachodził mnie bunt, chciałam to rzucić w cholerę albo donieść do pipu, ale chodziła historia, że dyrektor zna się z kimś tam od nich i lepiej nie próbować bo dojdą kto zgłosił. Kiedyś nawet była kontrola, kierowniczki obsrane, ale oczywiście rozeszło się po kościach.

Tyle dobrego z tej pracy było, że zarobiłam fajny hajs, opłaciłam studia, dzięki czemu pracuje w zawodzie. A pracę w januszerce traktuje jako lekcję na resztę życia, bo wyrobił mi charakter i nie daję sobie w kaszę dmuchać.

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE