Przez krótki czas mogliśmy myśleć, że strajkujący w zachodniej części Niemiec kierowcy polskiej firmy osiągnęły porozumienie z szefostwem. Jednak jak się okazuje nic bardziej mylnego. Kierowcy twierdzą, że nie ma ani rozmów, ani pieniędzy! Rozpoczął się drugi strajk.
Można odnieść wrażenie, że ta sprawa szybko nie dobiegnie końca. A na pewno nie ustąpią i nie poddadzą się kierowcy ciężarówek. Samochody stoją obecnie na parkingu w Graefenhausen w Hesji. Na niebieskiej plandece jednego z nich wielkimi białymi literami wymalowana została nazwa pracodawcy, a pod nią wyraźny napis „No money”, czyli żadnych pieniędzy.
Od piątku 28.07.2023 roku parking przy autostradzie A5 pomiędzy Frankfurtem a Darmstadt jest zamknięty dla innych kierowców, ponieważ wszystkie miejsca w tej rozległej lokalizacji zajete są przez niebieskie ciężarówki polskiego przewoźnika. Kierowcy strajkują, a inni, którzy chcieli w tym miejscu zrobić sobie przerwę doskonale wiedzą o co im chodzi.
W jedności siła!
Od strajkujących kierowców można się dowiedzieć, że nadal nie otrzymali oni zaległych wynagrodzeń od polskiej firmy spedycyjnej, na zlecenie której jeżdżą po niemieckich autostradach. Wśród strajkujących są Gruzini, Uzbekowi, Kazachowie i Tadżykowie. Podkreślają jednak, że są w tym miejscu bardzo zjednoczeni w swoim celu i nie dopuszczą do tego, aby ktokolwiek spróbował ich podzielić.
Kierowcy zapowiedzieli, że pozostaną w tym miejscu do czasu, aż wszyscy otrzymają swoje pieniądze. Powtarzają znaną wszystkim maksymę muszkieterów „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Jeśli więc ktoś dostanie pieniądze i tak zostanie na miejscu do końca, aż otrzymają je wszyscy.
To już drugi taki strajk
Początkowo na parkingu pojawiło się w zeszłym tygodniu kilku kierowców, którzy szybko porozumieli się z firmą, dostali swoje pieniądze i przekazali samochody i ładunek przedstawicielom firmy. Wydawało się więc, że „Gaefenhausen 2”, czyli drugi strajk wschodnioeuropejskich kierowców ciężarówek, tej samej firmy transportowej w ciągu trzech miesięcy, szybko się skończy. Jednak kierowców na miejscu przybywało, a policja podawała szacunkowo, że chodzi o 130 ciężarówek. Jak wskazują strajkujący, obecnie unieruchomionych jest prawie 200 ciężarówek i stoją one również na innych parkingach. To jednak Gaefenhausen jest miejscem pierwszych strajków i dla wielu z tych kierowców stało się symbolem walki o wynagrodzenie i godność. Jak sami mówią, swoją pracę wykonali i chcą jedynie tego, co im się słusznie należy. Trudno nie przyznać im racji.
Czy są szanse na zakończenie strajku?
Obecnie chyba raczej trudno wypatrywać końca strajku. Tliła się jeszcze nadzieja, że firma transportowa wyciągnęła wnioski po pierwszym strajku, który trwał prawie sześć tygodni i stał się przyczyną szkód wizerunkowych i różnych konsekwencji.
Anna Weirich z sieci doradczej „fair mobility” początkowo zauważała, że firma jest gotowa do rozmów. Jednak dziś jej wypowiedzi nie są tak optymistyczne. Jak mówi, od poniedziałku nie dokonano żadnych przelewów, a rozmowy również utknęły w martwym punkcie.
Kierowcy z kolei zgodnie twierdzą, że obecnie nie są prowadzone żadne negocjacje, również po tym, jak oni jako wyraz dobrej woli przekazali kilka ciężarówek przedstawicielom firmy.
Możemy również dowiedzieć się, że obecnie kierowcy żyją w bardzo złych warunkach. Do dyspozycji mają ciasne kabiny, doskwiera brak łazienki, a na koniec ciężkiej pracy nawet nie dostają pieniędzy. To mężowie i ojcowie, którzy pracują na byt swojej rodziny, a obecnie sami nie mają na przeżycie. Nie są traktowani jak ludzie, co zgodnie potwierdzają.
Kierowcy są wdzięczni nie tylko za pomoc związków zawodowych, kościołów i zwykłych ludzi, którzy przynoszą im spontanicznie żywność w puszkach i napoje. Doceniają również kciuki w górę wystawiane przez mijających ich kierowców, którzy popierają ich działania. To dla nich wyraźnie budujące i upewnia ich w tym, że robią dobrze i nie są sami w walce z nieuczciwością.
Usłyszeli, że mają przyjechać do Polski i tam dostaną swoje pieniądze. Nie dopuszczają jednak takiego rozwiązania, bo jak mówią, tam mogą dostać jedynie kopniaka.
Drugi strajk na razie trwa krócej niż pierwszy, jednak jest zdecydowanie większy. Większość kierowców nie widzi nadziei na szybkie zakończenie. Będą walczyć, jak potrafią powiedzieć nawet do śmierci.