Poszłam kiedyś na rozmowę o pracę do hotelu. W ofercie szukali kelnerki, a ja pracy na wakacje. Rekrutacja była z samym właścicielem. Gadamy sobie gadamy, 5 zł na godzinę (kiedyś taka stawka to norma, zwłaszcza w małych miastach).
Właściciel pyta mnie co lubię robić po godzinach, czyli moje hobby, odpowiedziałam, że interesuje się sztuką, a po maturze mam zamiar rozpaczać studia na asp.
Pan odpowiedział, że dobrze się składa i że skoro mam pojęcie o malowaniu to będę mu projektować ulotki, banery itp itd. Z jednej strony spoko, bo można to pod cv podciągnąć.
Jak się okazało miałam zasuwać jako kelnerka i dodatkowo robić mu reklamę, nie wyrabiałam wiec zostałam tylko kelnerką. Internetową Stronę hotelu prowadził mu recepcjonista po liceum, tez za 5 zł na godzinę. Księgową była jedna z recepcjonistek, konserwatorem jeden z kucharzy wszyscy zawrotne 5 zł na godzinę.
Szczytem było wymuszanie na dziewczynach z kuchni/recepcji przygotowywanie bazy danych, o grupach sportowych z całej polski, a potem wydzwanianie do nich z ofertami typu przejdź do nas na obóz.
Wszystko skrupulatnie sprawdzał.
