Praca asystentki po 12-13h (wg przepisów asystentki stomatologiczne mogą pracować na raz max 7,5 h) – kamery w gabinecie były wszędzie. Miałyśmy zawsze znajdować sobie jakieś „praktyczne” zajęcie. Choćby dziesiąty raz zamiatać podłogę.
Nie wolno nam było siadać w rejestracji, chyba że naprawdę musimy (np. umówić klientki). Jeśli siedziałam za długo – od razu dostawałam telefon – co ja tam tak długo robię. Gdy skończyłam myć drzwi, szef wyszedł z gabinetu, żeby mnie „pochwalić” za tak dokładne sprzątanie.
Kontrola czystości łazienek była na porządku dziennym. Sprzątanie jej po 2-3 razy dziennie. Najlepiej wodą, bo szkoda kasy na płyn. Na dodatek bardzo rzadko korzystaliśmy z autoklawu (sterylizacja narzędzi), bo mieliśmy ich …za mało, wiec wchodziła w grę tylko dezynfekcja (witaj HCV i HIV).
Narzędzia i części jednorazowe stosowane były wielokrotnie, dopóki się nie zniekształcały. Zaczęło mnie to wkurzać. Najbardziej miałam dosyć gdy szef gabinetu (niebędący stomatologiem!) kazał mi wyciągać śmieci z odpadów skażonych „bo szkoda worków na śmieci” i kazał wyrzucać do śmieci komunalnych! (… Bo po co płacić za wywóz odpadów skażonych).
Wtedy byłam w trakcie nauki na asystentkę, ale wiedziałam, że to, co się tam dzieje nie powinno w ogóle istnieć. Zaczęłam się sprzeciwiać, wiec zostałam zwolniona.
Na pożegnanie jeszcze powiedział mi, że i tak nigdzie tego nie zgłoszę, bo świat stomatologów jest mały i bardzo szybko zniszczy mi reputacje tak, że nigdy więcej nie znajdę pracy jako asystentka stomatologiczna w Krakowie. Wróciłam do poprzedniego zawodu.
