W mojej dawnej robocie zdarzały się obsuwy w kwestii przychodzenia kierowniczki do sklepu i jego otwarcia, 5 czy 10 minut człowieka nie zbawi, ale jak czekasz 2 godziny przed sklepem i po nich dostajesz od szefa wiadomość, że pomylił sklepy to można się wk**wić.
Dodatkowo nie otrzymasz żadnej wypłaty za stracony czas a Janusz biznesu jeszcze Cię op**rdoli, że może byś tak nie narzekał tylko poszedł do właściwego sklepu, wtedy zażądałem rozwiązania umowy, szczęśliwie padł tekst „mam wielu na Twoje miejsce gówniarzu” to ja mu na to z satysfakcją „z pewnością, dlatego teraz wysyłasz mnie do 3 sklepów jednego dnia i jeszcze mnie op**rdalasz” tutaj wyszedłem.
Po godzinie dostałem telefon z przeprosinami, bo jednak okazało się, że tych ludzi nie jest aż tak dużo na moje miejsce.