Historia sprzed dekady. Rok 2010-byłem zatrudniony w pewnej dość małej, prywatnej firmie, której właściciel miał (nazwę to eufemistycznie) ,,węża w kieszeni”.
Zbliżał się grudzień, firma całkiem nieźle prosperowała zaś ponieważ w tym czasie byłem najmłodszym stażem pracownikiem chłopaki podpuścili mnie bym poszedł do szefa i wspomniał o jakichś paczkach świątecznych.
Jakie było ich zdziwienie gdy za jakiś czas szef przyszedł, wręczył każdemu z nas reklamówkę, w której była kawa (kiepska), flaszka (tu dla odmiany całkiem dobrej wódki ze ,,średniej półki”) oraz… notes (zaś w tym notesie stówka).
Znając naszego szefa wszyscy byli w szoku, że szarpnął się na taki wydatek, jednak tajemnica wyjaśniła się jakieś dwa tygodnie później. Szef kupił (ZA GOTÓWKĘ) nowe Audi A6 i odebrał je z salonu.
Rok później podpuściliśmy kolejnego nowego pracownika by poszedł do szefa w związku ze świętami wielkanocnymi. Rezultat? Na następny dzień szef każdemu przyniósł oświadczenie do podpisania głoszące, że (cytuję) ,,Firma nie posiada funduszu socjalnego…”