Jest taka polska januszowa sieć salonów meblowych… Niestety podjęłam pracę w tej randomowej firmie, chociaż wiele osób mnie ostrzegało przed tym miejscem. Nie mogłam/nie chciałam uwierzyć, że może być ,aż tak źle…
Pracowałam w dziale reklamacji. Na rozmowie kwalifikacyjnej dyrektor nie był w stanie podać mi zarobków netto. Twierdził, że to coś około 3 tysięcy. Okazało się, że 2600 i to z 20% premią.
Urlop na żądanie istniał w przenośni- skorzystałeś z chociaż jednego takiego wolnego i cyk obniżono Ci premię o 10%.
Zwolnienie? No chyba żartujesz i cyk po premii. W efekcie została wypłata 2100 pln. Pracownica reklamacji musiała wydawać części naprawcze np 30 kg elementy klientowi. Tak, tak- kobieta 50 kg wagi dźwigała niemal całą szafę 30 kg. Obok dyrektor stał z rękoma w kieszeni i śmiał się jak upośledzony.
Nadmiar obowiązków to była norma- odpieranie telefonów, maili od klientów, dostawców oraz obsługa bezpośrednia i dźwiganie mebli. Atmosfera plotek, podpi*rdzielania i taniej rozrywki była na porządku dziennym.
Któregoś razu prezes firmy udawał klienta i zwolnił koleżankę, bo nie wiedziała, że jest prezesem. Kazał się przepraszać, a gdy koleżanka się nie zgodziła, to ją zwolniono. Praca koszmar brrrr…
