Pracowałem w jednym z elektromarketów ponad 3 lata. Przez cały okres mojej pracy dużo się nie zarabiało, ale załoga była w porządku.
Firma nie dbała o pracownika, a wręcz próbowała zmusić starych pracowników do zwolnienia, aby zastąpić ich nowymi (aby nie wiedzieli, na jakich warunkach pracowali starzy pracownicy i mogli im wcisnąć małe wynagrodzenia).
Przez ciągle podwyżki planów i wygórowane parametry sprzedażowych, wymysły kierownictwa i osób z działu marketingu atmosfera była nie do zniesienia.
Z miesiąca na miesiąc wypłaty stawały się coraz mniejsze, a coraz bardziej abstrakcyjne były wymagania szefostwa.
W końcu cała stara załoga złożyła wypowiedzenia z myślą, że coś się zmieni w myśleniu szefostwa. Jednak dało to efekt całkiem odwrotny. Plany były coraz większe i coraz mniej realne, a pensja była minimalną krajową.
Podczas wizyty kierownika regionalnego w naszym salonie rozmawiał z nami o ulubionych potrawach, a nie o powodach naszej decyzji o zwolnieniu.
Dwóch z czterech pracowników rzuciło na biurko L4, a dwie osoby miały na głowie cały sklep, i pracowały od poniedziałku do soboty, bez dnia wolnego.
Dzwoniąc do kierownika regionalnego w sprawie braku obsady (w końcu też chciałyśmy odpocząć), kierownik stwierdził, że nie potrzebuje idiotów na sklepie i nie będzie z nami pracował. Po tych słowach nie przyszliśmy do pracy. Tego samego dnia dyrektor regionu zarządził inwenture. Ja z kolegą (który nie był na L4) zrobiliśmy ją, a po niej poinformowano nas, że następnego dnia mamy już do nie przychodzić do roboty.
Koniec końców praca z Idiotami nie wyszła im na dobre, ponieważ nadal muszą płacić nam pensje za siedzenia w domu do końca okresu wypowiedzenia.
Coś znajomo brzmiący ten opis xD
Sklep nie dla idiotów