Końcówka 2021r.
Bliski znajomy chciał zmienić pracę, więc przeglądał ogłoszenia. Jako, że zmiana miała być lepsza głównie finansowo i w jego zawodów, ale też dać możliwości rozwoju, nie brał pierwszej z brzegu oferty.
W końcu trafił. Pensja o prawie ⅓ wyższa niż w dotychczasowej firmie, możliwość rozwoju zawodowego, siedziba położona znacznie bliżej.
Umówił się na rozmowę.
Warunki wynegocjowane, uścisk ręki prezesa i skierowanie na badania, za które pracownik nie musi płacić. Umowa będzie podpisana po wykonaniu badań, kadrowa jest na urlopie, ale wróci pod koniec tygodnia i wtedy będzie można zacząć.
Badania zeszły dwa dni, ale najważniejsze, że są, wszystko przeszło bezproblemowo.
W umówiony dzień znajomy pojechał do firmy.
I tu niemiłe zaskoczenie.
Umowa zostanie podpisana PO zwróceniu kosztów badań lekarskich! 🤯
Ponieważ ów znajomy nie są sobie w kaszę dmuchać, powiedział kilka dosadnych słów i wyszedł z impetem.
Po kilku dniach dostał pocztą wspomnianą fakturę za badania do opłacania, która mała nie była – jak dalej się potoczyło, nie umiem powiedzieć, nie wnikam.
PS. Na szczęście, miał do wykorzystania zaległy urlop w dotychczasowym miejscu pracy, nie zdążył złożyć wypowiedzenia, toteż nie został na lodzie.