Kiedyś zacząłem pracę w firmie oferującej transport medyczny dla spółki trzech szpitali. Najniższa krajowa wynosiła 13 zł/h a mi zaoferowali 10, 11 jak się sprawdzę, a za jakiś czas umowa jak zasłuże. Okeeey. Chłop 20 lat, zacząłem studia z ratownictwa, także traktowałem to jako praktyki zawodowe i szkole życia.
Codziennie jeździło 5 ekip. By szef więcej zarobił wsadziliśmy do karetki z trzema miejscami do 8 pacjentów. Standardem było 4-5 pacjentów. Bo sanitariusz może jechać na stojąco.
Myślicie, ze grubo?
Połowa noszy nie miała pasów, nie dostawaliśmy żadnego wyposażenia karetki. Sami musieliśmy je kombinować na oddziałach. Pacjent zabierany z oddziału? Cyk dziadkowi pod kocyk paczkę rękawiczek. Koce oczywiście nie były na wyposażeniu. Wiec jak kiedyś wasza babcia pojechała do szpitala z kocem a wróciła bez? Jeździ w DZIAD MEDZIE, aż ktoś się w niego zesra.
Samemu kupowaliśmy sobie: GPS, uchwyt na telefon, ubrania. Najlepsze jest to, że jeszcze co miesiąc była zrzutka 10 zł na środki czystości. Nazywałem to haracz, bo zbierała go dyspozytorka na to by była srajtasma na bazie. Hmm.
Baza? Praca razem z nockami, czasem po 36h za kółkiem. A na bazie brak prysznica. Prysznic był na BP. Serio. Wymiar godzin? Ile chcesz, ale co najmniej 200, no czasem to z nadgodzinami 8 dodatkowymi dyżurami wychodziło nawet 320. Głównie dzionki. Praca od 7 do czasami 8 24. A na 7 dyżur.
Praca ciężka, ale nie wymagają wykształcenia ani doświadczenia. Zwolniłem się jak po pół roku nie dostałem umowy nawet o dzieło.
Wiem. Ze to sprawa szefa czym jeździ, bo koszta firmy, ale nowe Audi RS6 kosztowało wtedy ponad 600k. 🙂
Jak czytam histerie z d*py, bo ktoś zaspał do maka, szef jeździ passatem, a płaci tylko 20zl/h, to nie rozumiem. Każdy od czegoś zaczynał
