Jak się zatrudniałem podczas studiów na cześć etatu to pomimo symbolicznie wyższej od najniższej krajowej to nie było źle. Szefa mieliśmy mega typa i ogólnie on bardzo po macoszemu traktował głupie odpały centrali, robił budżety i umiał nas motywować do pracy w ten przyjemny sposób czyli rzucał premie i nigdy nie spinał się.
Potem niestety odszedł do innego salonu przyszedł ktoś nowy. I też w miarę okej, z tą zasadniczą różnicą, że bardzo przejmował się oderwanymi pomysłami firmy. Także zaczęło się proponowanie każdemu klientowi przy kasie towaru z oferty specjalnej. Podziałało to jakiś czas, klienci się irytowali, ale jakoś przywykli.
Kociokwik się zaczął gdy firma wymyślała target na sprzedaż tych przy kasowych rzeczy. Była ładna pasywoagresywna tablica z wynikami kto ile wcisnal i czemu tak mało.
I nowy manager dawał popis, że zawsze mało, czemu tak mało, targety kurła, no kociokwik. Zachęcanie do zrzutek pracowników, żeby kupować te rzeczy jak będzie gorszy dzień z wynikami, czy nawet kupno sztuki samodzielnie przez pracownika no i generalnie non stop pasiv agresiv w tym temacie.
Potem ekipa stwierdziła, że dosyć i że idziemy do managera i z morda, że dosyć tej patologii. Dostaliśmy wywód przez łzy prawie że on tak nas chroni i że nie doceniamy go.
Pokazał nam meile od rejonowych managerów.
Czasem po 4 dziennie typu:
'raport z promocji. Jeśli mniej niż 7 to pisz wypowiedzenie’
'promocja. Albo 9, albo utnę Ci etat’
'promocja na 11 albo przeniose Ci ludzi na drugi koniec miasta’
Tego typu rzeczy.
Potem okazało się ze nasz stary manager nawet ich nie otwierał tylko od razu do kosza wyrzucał.
Ponoć się poprawiło w firmie nieco… Ale nie jestem ciekawy nawet. Nie zapłacze nad truchłem 🙂
