Dwie rozmowy o pracę w przeciągu 3 dni, szukałem pracy, bo nudziłem się w wakacje przed rozpoczęciem magisterki. Obydwa ogłoszenia praca biurowa, centrum Warszawy.
Pierwsza rozmowa miała być stacjonarne, dostałem telefon, Pan powiedział, że dzwoni z ogłoszenia, jest szczęśliwy, że się zgłosiłem, rozmowa w biurze na Emilii Plater.
Jadąc w pociągu wpisałem adres w Google, wyskoczył mi artykuł o tym, że KNF ostrzega przed firmą pod tym adresem, ale był on sprzed roku, nazwa firmy w ogłoszeniu nie była podana.
Od razu dzwonię, mówię, że przepraszam proszę mi przypomnieć, jaka jest nazwa firmy, odpowiedź: „czy to Panu potrzebne do pracy? Nazwa to tylko nazwa, mogę Panu powiedzieć, że zadawaniem głupich pytań zmniejsza Pan swoje szanse.”, ja powtarzam tym razem prościej, proszę mi powiedzieć nazwę firmy, odpowiedź: ,,chamstwem Pan daleko nie zajdzie w życiu, traci Pan szansę, poinformuję konkurencję o tej sytuacji”.
Druga rozmowa już zdalne, znany ubezpieczyciel, rozmowa zdalna. Oczywiście zero pytań o wykształcenie, doświadczenie, znajomość branży, praca biurowa okazała się pracą na słuchawce, wydzwanianie do ludzi bez ich zgody.
Z racji, że dowiedziałem się o tym po ponad godzinie rozmowy to brnąłem dalej, zaczęły się „zadania”, odgrywanie ról. Dzwoni Pan do klienta, który zostawił komentarz pod ogłoszeniem, że jest zainteresowany ubezpieczeniem.
Przebieg: Dzień dobry, dzwonię z firmy XYZ, czy mam przyjemność z Panem XYZ? – Tak – Dzwonię w sprawie komentarza, który zamieścił Pan pod ogłoszeniem, czy jest Pan nadal zainteresowany ofertą? – Ale ja nie zamieszczałem żadnego komentarza to pomyłka. (tutaj potrzebowałem 10 sekund przetworzyć co się właśnie stało) – Czy jest Pan pewien? – Tak – Bardzo przepraszam za pomyłkę, życzę miłego dnia…
Okazało się, że nie zdałem zadania, ale i tak mnie przyjmą, ale będę miał płacone od sprzedanego ubezpieczenia, a stawki mogę zobaczyć poprzez udostępnianie ekranu, które trwało 20 sekund. W ogłoszeniu etat ponad 4k brutto. Odmówiłem.
