Nie tyle mój szef, ale bezpośredni przełożony. Nazwijmy go roboczo R. No więc R jest typem człowieka starej daty i starych rozwiązań (co w środowisku budowlanym sprawia, że jego rozwiązania są już dawno przedawnione).
Człowiek ten ma taką ciekawą umiejętność w swoim skillsecie, że uwielbia pouczać wszystkich jak to mają wykonywać swoją robotę: elektryk nie tak kładzie przewody i zamiast prawilnych klasycznych kostek stosuje jakieś WAGO Bóg wie, po co jak przecież „to jest porządna budowa i on nie będzie zezwalał na taki wymysł (mimo że rozwiązanie to jest na porządku dziennym i spotyka się z aprobatą wielu elektrykow, którzy uważają je za szybsze i lepsze).
Ponadto wiadomo malarz też nie tak maluje, mimo że ma staż w zawodzie X lat i nie jest to jego pierwsze malowanie, a R poproszony o pokazanie jak to się robi „prawidłowo” stwierdził, że „on tu nie jest od pokazywania jak się co robi”.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że każdego fachowca miesza z błotem i poprawia w jego dziedzinie, ale gdy przyszło do wytłumaczenia laikowi, jakim byłem ja jak malować agregatem stwierdził, że „nam młodym to trzeba wszystko tłumaczyć i pokazywać a on nie jest od tego”.
Czyli wiadomo każdego będzie pouczał tylko nie tego, kto tego potrzebuje.
Kolejnym ciekawym faktem o R jest jego owiana legendami (głównie przez niego samego) niesamowita i prosząca się o nazwanie nadludzką, umiejętność kładzenia płytek. Jakież było zdziwienie wszystkich, gdy okazało się, że nie jest tak kolorowo i jego specjalność zajmuje mu dużo dłużej i wygląda znacznie gorzej niż płytki położone przez kolegę, który zajmuje się tym od święta.
Nie polecam wszystkowiedzących przełożonych, których bełkot nie ma pokrycia w rzeczywistości.
