czwartek, 18 kwietnia, 2024
Strona głównaNewsyPraca w Centrum Praw Kobiet i skandaliczne warunki

Praca w Centrum Praw Kobiet i skandaliczne warunki

Panie zatrudnione w Centrum Praw Kobiet ujawniły szokujące szczegóły dotyczące swojej pracy. Okazuje się, że nie otrzymują wynagrodzenia, nie mają umowy, a oprócz tego są szykanowane. O tym, co dzieje się w tej najstarszej organizacji feministycznej w Polsce opowiedziały dziennikarce Onetu, w większości byłe już pracownice centrum. Całkowita szczerość i praktyki, o jakich opowiedziały z pewnością mogą szokować.

Centrum Praw Kobiet przez lata swojej działalności pomogło tysiącom ofiar przemocy domowej oraz przemocy ze strony pracodawcy. Organizacja jest w Polsce doskonale znana. Okazuje się jednak, że w miejscu, w którym pomaga się potrzebującym i pokrzywdzonym nie respektuje się praw pracownic i ich nie szanuje. Publikacja dziennikarzy Onetu jest wynikiem dziennikarskiego śledztwa. Dowiadujemy się z niej jednak, że ta niechlubna i wręcz bulwersująca sytuacja trwa w centrum od wielu lat.

Zdaniem byłych pracownic Centrum Praw Kobiet za mobbing bezpośrednio w organizacji odpowiedzialne są założycielka i prezeska fundacji Urszula Nowakowska oraz członkini zarządu Grażyna Bartosińska. To w ich kierunku stawiane są zarzuty.

Praca, a nawet rozmowy o nie wiązały się z ogromnym stresem

Jedną z osób, która postanowiła nagłośnić sprawę jest Joanna, która pracowała w Centrum przez 3 lata jako koordynatorka komunikacji PR. Opowiada, że kilka dni po rozmowie z Urszulą Nowakowską, w niedzielę spędzała czas z bliskimi, spacerując po starówce. Pytanie o pracę wywołało tak silny stres, że nie była w stanie o niej rozmawiać, z obawy, że z zwymiotuje. Wówczas bliscy oraz terapeutka zaczęli doradzać jej, aby poszła na zwolnienie i odpoczęła. Do terapeutki zaczęła chodzić właśnie ze względu na stres w pracy. Relacja kobiety pokazuje, jak już po pierwszych dniach spędzonych w pracy, straciła wiarę we własne kompetencje. Oprócz tego brakowało jasno określonego zakresu obowiązków, a po wielu miesiącach pracy usłyszała, że „sieje ferment, podburza zespół i obraża prezeskę”.

Burzliwa rozmowa z szefową doprowadziła do tego, że Joanna poszła do psychiatry. Dostała zwolnienie i leki. Wspomina, że sama zwiększyła sobie dawkę leków, bo nie mogła spać, przypominając sobie rozmowę z Urszulą Nowakowską. Zrywała się ze snu w panice, z myślą, że miała coś wysłać czy zrobić. Mówi o przynajmniej trzech nocach, w które nie spała w ogóle. A po odejściu z Centrum nadal była na lekach uspokajających i miała problem z ich odstawieniem, bo zaczynała się dusić ze stresu.

Źródłem patologicznych relacji międzyludzkich w CPK jest prezeska

Z kolei Kasia, która pracuje w Centrum od czerwca 2019 opowiada, że w tym miejscu bez zgody prezeski nie można zrobić absolutnie nic, nawet kupić papieru toaletowego. Kasia opowiada o sytuacji, w której szefowa powiedziała jednej z pracownic, że jej dzienne raporty są za mało szczegółowe i chciałby żeby były dokładniejsze. Dziewczyna zrobiła nową tabelkę i wysłała szefowej a w odpowiedzi dostała „Jakim prawem sama tworzysz dokument, nikt cię o to nie prosił”. To tylko jeden z wielu absurdów. Dziewczyny muszą być w sekretariacie zapisywane nawet, jeśli wychodzą na chwilę do sklepu.

Małgorzata opisuje prezeskę jako szorstką i nieprzyjemną. Można również odnieść wrażenie, że była niezorganizowana, pośród przykładów jej zachowań wymienia:

  • nie wywiązywała się z wcześniejszych ustaleń,
  • gubiła dokumenty do podpisu,
  • wyciągała pojedyncze kartki z oferty i odkładała w inne miejsce,
  • na ostatnią chwilę kwestionowała wcześniej podjęte decyzje, wypierając się, że sama je podejmowała,
  • dyskutowała nad każdym mało istotnym szczegółem, unikając zajęcia się naprawdę ważnymi kwestiami.

Małgorzata przyznaje również, że w marcu 2022 przeszła załamanie nerwowe i musiała dwukrotnie korzystać ze zwolnienia psychiatrycznego.

Bez upoważnienia, bez umowy, bez wynagrodzenia

Wiele wnosi również historia Anny, która do niedawna pracowała jako dyrektorka poznańskiego oddziału CPK. Przez dwa pierwsze lata prowadzenia oddziału nie otrzymała wykazu swoich obowiązków ani żadnego wsparcia merytorycznego. W końcu została zwolniona w ostatni dzień pracy. „Od marca 2020 pracowałam jako wolontariuszka (…). Od stycznia 2021 (czyli przez pół roku) byłam bez upoważnienia, bez umowy, bez wynagrodzenia”.

Takich przykładów jest zdecydowanie więcej:

Karolina mówi, że ma ogromną traumę związaną ze współpracą z zarządem CPK. Inga z kolei stwierdza, że od trzech lat prowadzi filię CPK bez umowy i wynagrodzenia. Kinga wskazuje, że w żadnym miesiącu nie wiedziała, kiedy dostanie wynagrodzenia.

W związku z tym, jak traktowane są pracownice w Centrum, powołały one związki zawodowe. Urszula Nowakowska prezeska miała odnieść się mailowo do zarzutów, jednak dotąd tego nie zrobiła.

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE