To już o byłej pracy. Generalnie jak zacząłem to było spoko. Można było dostać podwyżkę, nie było ochrzani o byle co, no ale przez fatalne zarządzanie przez 2 ostatnie lata była lipa.
Roboty coraz mniej, pracownicy odchodzą lub jest „restrukturyzacja” firmy i najgorsze – nieterminowe wypłaty. Na początku były spotkania z przeprosinami, potem kartki na stołówce, że kasa będzie później. No i oczywiście w ratach.
Odszedłem do sąsiedniej firmy, która zresztą przez 2 lata dawała nam zlecenia, bo sami się nie wyrabiali. Po odejściu doszły mnie słuchy, że były szef mówi o mnie zdrajca, judasz, albo sakwa, no bo poszedłem za pieniędzmi.
No i ludziom na około mówi, że mnie „wyjebał”, a nie się zwolniłem. Czasem go widuję, ale nie ma jak żeby przyjść i podać rękę. pracowałem u niego 6 lat na jednym z najbardziej kluczowych stanowisk.