piątek, 19 kwietnia, 2024

Janusze od TV

Przez jakiś czas, parę lat temu, pracowałem w dziale reklamacji jednego z największych dostawców multimediów w kraju, firma oczywiście w 100% Polska. W czasie rekrutacji dowiedziałem się, że na początek praca na umowie zlecenie, taki „przedłużony okres próbny” a po 9 miesiącach umowa o pracę.

Po przyjściu dowiedziałem się, że owszem, umowa po pracę po CO NAJMNIEJ 9 miesiącach, ale poza tym musi być otwarty wakat, ponieważ UoP mogło mieć najwyżej 10% konsultantów… a wszystkie te stanowiska obsadzone były już przez starą gwardię, klikę, która trzymała się blisko siebie i jeszcze bliżej kierownika.

Dlaczego tyle śmieciówek w firmie? Otóż praca była na dwie zmiany (6-14-22), łatwo można było dorzucić kogoś w razie braków lub gdy było więcej roboty. Poza tym znacznie łatwiej było obciążyć kogoś finansowo.

Osoby z UoP odpowiedzialne były też za rozdzielanie spraw między pozostałych zleceniobiorców, więc logicznym było, że brali dla siebie i bliskich znajomych proste sprawy, tymczasem te, które wymagały dłuższych weryfikacji oddawali „młodszym”. Z prostego powodu – jedyna premia na jaką mogliśmy liczyć zależna była od ilości udzielonych odpowiedzi.

No właśnie, finanse… Najniższa możliwa stawka godzinowa + premia za pisma. Gdy na przełomie roku ustawą zwiększona została minimalna stawka na zleceniu, po prostu zmniejszono premie 😉

Premie można było też utracić za zbyt wysoką ilość przyznanych zwrotów (nawet jeśli były w pełni uzasadnione!), literówkę w piśmie, zbyt późną odpowiedź na list, no i oczywiście za nieobecność. Jakąkolwiek.

W okresie gdy było bardzo mało zgłoszeń reklamacyjnych, o premiach też można było zapomnieć. Rejestracja czasu pracy, idąc do kibla należało się odkliknąć w systemie, jeżeli wykorzystano powyżej 30 minut przerwy, premia mówiła pa-pa. To samo ze spóźnieniem, nie ma „odrobię”.

Kierownik rozdzielał grafiki przede wszystkim pod swoich znajomych (którzy mogli przychodzić w dowolnych dla siebie godzinach), gdy ktoś potrzebował zmiany to był jego problem, musieliśmy szukać zastępstwa samemu.

Nieskromnie mówiąc, udało mi się być jednym z lepszych pracowników. Miałem wysoki indeks reklamacji i jeden z najniższych współczynników popełnianych błędów. W dodatku jako jeden z niewielu byłem w stanie zrozumieć systemy techniczne utrzymania sieci, przez co mogłem sam stwierdzić czy klientowi net/tv/telefon faktycznie siadł.

Niestety, dla mnie punktem kulminacyjnym był moment, gdy trafiła do mnie odpowiedź klienta, niezgadzająca się na odrzuconą reklamację. Odrzucił ją jeden z „wybrańców”. Gdy zainteresowałem się sprawą głębiej zorientowałem się, że poszedł na łatwiznę, nie zweryfikował sprawy w ogóle (klient miał rację) i wysłał pismo na zasadzie kopiuj-wklej. Skonfrontowałem to z nim, to mnie olał. Z racji tego, że ja MUSIAŁEM udzielić jakiejś odpowiedzi, poszedłem do kierownika, który stwierdził, że mam trzymać się pierwszej narracji. Mój błąd, uległem.

A klient poszedł do UKE i UOKiK, które się z nim zgodziło. W dodatku zagroziło ogromną karą finansową.

Firma całą winą usiłowała obarczyć mnie, więc miałem stracić nie tylko premię, ale też 25% podstawy. Moje tłumaczenia, że robiłem jak kazał kierownik, nic nie dały. Rzuciłem wypowiedzeniem od ręki.

Co zabawne, dwa dni później usiłowali mnie jeszcze utrzymać, mówiąc, że bardzo im na mnie zależy i „na specjalnych względach” mogę dostać UoP pod warunkiem, że przez 3 miesiące nie będzie żadnego błędu… taaa, jasne.

MOŻE CI SIĘ RÓWNIEŻ SPODOBAĆ:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

DODAJ SWOJĄ HISTORIĘ

Najpopularniejsze z 7 dni

NAJNOWSZE KOMENTARZE