Trochę bardziej poważnie. Ku przestrodze, szczególnie dla młodych kobiet zaczynających dopiero karierę, dla waszych córek, wnuczek, czy kogo tam macie. Uczulajcie je na takie zachowania!
Skończyłam szkołę średnią i dopiero co rozpoczęłam studia, więc postanowiłam zaczepić się gdzieś do pracy. Doświadczenia niemal zero, tylko dwumiesięczne praktyki w hotelu, ale trafiłam na świetną z pozoru ofertę. Pomoc administracyjno-domowa. Tak, dobrze czytacie – domowa. Do moich zadań miały należeć proste prace biurowe w stylu zrobienia tabeli ze zleceniami czy podsumowania kosztów czegoś, a do tego proste prace porządkowe – tu zamieć, tam odkurz, tu wyprasuj, bo szefowa była młodą mamusią i nie miała czasu.
Zatrudniła mnie właściwie z marszu i od razu poznałam jej męża – nieformalnego szefa, 30 lat starszego od niej, który właściwie ogarniał większość spraw w firmie. Nie mnie oceniać, miałam pracować – to pracowałam.
Któregoś dnia szef zapytał, czy mam prawko i czy może nie chciałabym też go czasami podrzucić tu i ówdzie, bo on nie ma prawa jazdy i zawsze ktoś z pracowników musi to robić. Zapłaci, da auto służbowe. Brzmiało spoko, zgodziłam się.
Zaczęło się w sumie niewinnie – „chodź wejdziemy na herbatę”, „skoczymy na obiadek”, nie chciałam wchodzić, tylko czekać w aucie 😉 No to spróbował z innej strony – „widzę, że lubisz sukienki, mam taki fajny sklep, może Ci pokażę?”… Tak – lubiłam, nie – nie skusiłam się. To jeszcze z innej beczki – „mamy delegację z chłopakami, oni będą robić, a Tobie postawię SPA w hotelu jak mnie zawieziesz” – nooo nie godziłam się na wyjazdy służbowe, a SPA nawet nie lubiłam 😉
Młoda, głupia, odmawiałam chyba niezbyt stanowczo, bo w końcu dostałam wieczorem… Wiersz. Mailem. Na temat „mnie w sukience”… Z dopiskiem, że on zaplanował jednak tę delegację ze mną, zarezerwował już nam WSPÓLNY POKÓJ (!!!) i byle tylko szefowa się nie dowiedziała, że jadę (!!!!!!!!)… A w załączniku – zdjęcia bardzo, BARDZO, BAAAARDZO skąpych sukienek (zakrawających już bardziej na bieliznę).
Prawie 40 lat starszy ode mnie facet, z żoną 30 lat młodszą, noworodkiem – za mało było mu wrażeń…
Na szczęście wtedy już nie paliła mi się czerwona lampka, a cały rząd halogenów. Długo się nie zastanawiałam, wydrukowałam całego maila wraz z załącznikami i następnego dnia z samego rana zajrzałam do szefowej. Przekazałam jej wydruk z kompletnym info na temat tego, co się działo i że nie przyszłam tu „dawać d#py” jakiemuś staremu oblechowi, tylko pracować i w sumie nie wiem, za kogo oni mnie uważają? Westchnęła głęboko i rzekła – „mhm, czyli dlatego pewnie dwie poprzednie asystentki uciekły bez słowa po kilku dniach”…
Z samym dziadem skonfrontowałam się dokładnie minutę później, kiedy jego małżonka rzucała moimi wydrukami w jego twarz 😅 ogłaszając, że idzie się pakować. Ja też zwinęłam tobołki i dorzuciłam tylko, że na to już są paragrafy i liczę, że nigdy więcej się nie zobaczymy.
Podsumowując – na szczęście dla mnie historia nie zakończyła się żadną fizyczną krzywdą, oprócz tego że – co oczywiste – straciłam pracę. Nową znaleźć było ciężko, bo każde kolejne ogłoszenie wydawało mi się „podejrzane”… Na szczęście – nie paliło się wtedy i mogłam liczyć na wsparcie bliskich.
Gdybym wcześniej bardziej stanowczo odmawiała – być może w ogóle nie byłoby o czym pisać… Ale może na moim przykładzie jakaś młoda dama wysnuje wnioski wcześniej 😉